Wszystkie relacje wymagają kompromisów, szczególnie jeśli chodzi o dekorowanie. Na przykład, kiedy słyszałem „trofea”, zawsze myślałem o ścianie statuetek jeździeckich, które moja matka pilnie odkurzała, aż do dnia, kiedy poszedłem na studia, kiedy wszyscy wyszli na śmietnik. Przynajmniej tak myślałem, kiedy usłyszałem „trofea”, aż do dnia, kiedy mój ojciec pojawił się z dziwnym kudu.
ZA kudu jest ogromną antylopą afrykańską. I to nie był żaden kudu, był to rekordowy gigantyczny kudu z krętymi rogami wyższymi od małego - moje ojciec zabił go na safari i podczas gdy większość zjadł, wrócił ze skórą, rogami i chciał zrobić z niego pamiątka.
Wszystkie relacje wymagają kompromisu - samo kudu było kompromisem, gdy moja matka zdała sobie sprawę, że nie mogła powstrzymać ojca przed strzelaniem coś, więc wykorzystała swoje oblubieńcze weto, aby uniemożliwić mu zastrzelenie czegokolwiek, co wyglądałoby jak kucyk lub kotek (nie zebry i żadnych kotów, w zasadzie) - ale nie spodziewała się, że przyniesie do domu zwłoki jelenia o długości 20 stóp jako pamiątka. Będzie musiał iść na kompromis.
Myślałem, że rogi powinny być zamontowane na krześle mojego ojca w jadalni jak coś z tego Gra o tron, ale nikt mnie nigdy nie słucha. Zamiast tego rogi zostały umieszczone za jedną z kanap w salonie moich rodziców. Nie wygląda tak źle, a w porównaniu z początkowym pomysłem „kudu wyłania się ze ściany mieszkania”, efekt jest wręcz subtelny.
Dzieci oczywiście uwielbiają swoje trofea, ale gdzie rysuje się kres dorosłym pokazującym trofea w domu? Tylko czy to jest Oscar? Małe złote trofeum piłkarskie? Tysiąc złotych złotych trofeów piłkarskich? Kudu o długości 20 stóp?