Bardzo mnie boli, gdy to mówię, ale tak naprawdę nigdy nie miałem rutynowe czyszczenie do mojego mieszkania jeszcze dwa lata temu. Do tego momentu stosowałem miażdżącą duszę kombinację panicznego sprzątania, gdy sprawy się wymykały kontrola, po której nastąpiły długie odcinki paraliżującego poczucia winy, gdy obserwowałem przypływ bałaganu wokół mnie jeszcze raz.
To działało dobrze (czytaj: okropnie) przez siedem lat, kiedy mieszkałem w studio, w kokonie własnym dobytkiem. Ale kiedy ja przeprowadził się do sypialni mojego chłopaka, a potem przez cały kraj w przestrzeń, która była nowa dla nas obojga, stało się jasne, że wszystko musi się zmienić.
Przy podwójnej liczbie ludzi fala bałaganu rosła dwa razy szybciej, ale w różnych momentach przekraczała nasze progi tolerancji - nieuchronnie najpierw moja. (Dlatego biorę udział w tego rodzaju planowym sprzątaniu, podczas gdy on zajmuje się zadaniami z wyraźnym progiem, na przykład zmywaniem i wyrzucanie śmieci i recykling.) Od razu porzuciłem stary nawyk czyszczenia w stylu segregacji i spróbowałem zamiast tego
czyścić codziennie trochę. Niestety, to szybko mnie wypaliło i dodało rodzicielskiej atmosfery do mojej dynamiki z moim chłopakiem, którą znalazłem… no wiesz, dość niepokojące. Więc to też wyszło.Po wypróbowaniu strategii na obu końcach spektrum poczułem, że nadszedł czas, aby spróbować czegoś pomiędzy: postanowiłem zarezerwować jeden dzień w tygodniu na dedykowaną sesję czyszczenia. Niezależnie od tego, czy mój próg bałaganu został przekroczony, czy też nie, budowałem w każdą niedzielę przez kilka godzin, aby odkurzać, szorować, zamiatać, wycierać i czyścić moje małe serce. Miałam nadzieję, że w ten sposób praca nigdy nie stanie się tak duża, że z powrotem wpadnę w paraliż, który czułam w zagraconym studiu.
Rzecz w tym, że. Nadal jestem leniwym fasolkiem, więc musiałem zrobić jeszcze jedną rzecz, aby projekt był zarządzalny przez długi czas. Podzieliłem nasz apartament z jedną sypialnią na cztery oddzielne przestrzenie - kuchnię i jadalnię, salon, łazienkę i sypialnię - i przyrzekłem sobie, że jeden z nich w każdą niedzielę. W ten sposób byłbym w stanie przeprowadzić dokładniejsze sprzątanie, zachowując jednocześnie zdrowie psychiczne, a każdy pokój byłby sprawdzany raz w miesiącu.
(Krótka uwaga autora: jest też korytarz przylegający do sypialni i łazienki, który sprzątam w oba te dni, ponieważ jest to obszar o dużym natężeniu ruchu. A jeśli zdarzy się pięć niedziel w miesiącu, przyjmuję to jako znak od sprzątających bogów, że powinienem wziąć ten dzień wolny.)
Czy ten harmonogram jest absolutnie najbardziej sensowny? Nie. Jak zapewne już zauważyłeś, nigdy nie mam całkowicie czystego mieszkania. I prawie słyszę, jak pytasz - czy kurz nie przenosi się z pokoju do pokoju między niedzielami? Tak, absolutnie tak. Ale dla mnie i dla mojego mózgu ta rutyna absolutnie uratowała życie, ponieważ jest po prostu taka cholerna dogadzający. Daje to czas na zbieranie się zająców kurzu, na lustra, na smugi, na odpryski na kuchence - aby każde miejsce było trochę grungowe, zanim zakasuję rękawy. Ponieważ dla mnie, jeśli nie potrafisz odróżnić okresu przed i po, jaki jest tak naprawdę sens?
W czasach sprzed mojej rutyny zauważenie gromadzącego się bałaganu mogło doprowadzić do spirali lub całkowitego wykolejenia. Chciałbym porzucić wszystko, co robiłem, aby rozwiązać problem dokładnie w tym momencie. Ale teraz odczuwam przewrotny dreszcz przyjemności z oglądania gromadzącego się brudu, wyobrażając sobie, o ile bardziej satysfakcjonujące będzie wymazanie go, gdy nadejdzie niedziela.
W jakiś sposób danie sobie dar zapomnienia o nieładzie w dni wolne od pracy dokonuje skomplikowanej alchemii, przekształcając mój lęk w zapał. Na przykład w ostatnią niedzielę wziąłem się za kuchnię, wycierając wnętrze piekarnika i polerując zlew, aż lśnił. Dopiero w poniedziałek lub wtorek zauważyłem, że zaniedbałem lustro w moim kąciku jadalnym, na którym były plamki oleju po miesiącu gotowania. Zamiast czuć się winnym lub zirytowanym, że przegapiłem ten dzień, tym bardziej nie mogłem się doczekać mojej następnej Kuchennej Niedzieli. Tak samo było w innych moich pokojach.
Od lepkich kałuż w lodówce po okruchy między poduszkami kanapy, do Słup™ znoszonych ubrań gromadzących się na mojej komodzie w sypialni, każdy bałagan ma swój dzień. Ale sześć pozostałych dni tygodnia to dla mnie rutyna, która (jak dotąd!) Powstrzymywała mnie przed wypaleniem się w procesie ciągłego odpierania chaosu.