![Poznaj nasz pokój dla sędziów kolorów: Doug & Gene Meyer](/uploads/acceptor/source/70/no-picture2.png)
Zawsze chciałem mieszkać w dużym mieście, ale jakoś nigdy nie dostałem takiej szansy. Jestem teraz po pięćdziesiątce i niedawno zacząłem się zastanawiać, czy kiedykolwiek opuściłbym przedmieścia Bay Area i spełnił swoje marzenie. Zawsze zatrzymywało mnie jedno pytanie: jak mogliśmy z mężem pozwolić sobie mieszkać w San Francisco, jedno z najdroższych miast w kraju? Wydawało się to naciągane. Potem uderzył COVID.
Na fali COVID-19 ceny czynszu spadły, konkurencja złagodniała, a na rynku pojawiły się tańsze czynsze. Chociaż ten obrót wydarzeń był niefortunnym ciosem dla właścicieli, stanowił okazję, o której wiedziałem, że muszę skoczyć. W trakcie tego procesu nauczyłem się czterech rzeczy, znajdując umowę wynajmu COVID w San Francisco.
Wpuszczenie innych do mojego marzenia o życiu w mieście otworzyło drzwi - dosłownie. Wydaje się, że COVID wzbudził u wielu wzmożone pragnienie pomocy innym. Kiedy zacząłem informować ludzi, że jestem zainteresowany przeprowadzką do miasta, zalały mnie tropy. Jeden trafił do mediów społecznościowych od znajomego z liceum, o którym nie słyszałem od lat. Inni przysięgali, że będą „czujni”. Skończyło się na tym, że uzyskałem roczny wynajem z hojnie obniżonym czynszem za pośrednictwem pary w moim kościele. Zostawili swoje mieszkanie SF puste, gdy uderzył koronawirus i wrócili do „burbs”. Kiedy usłyszeli, że chcę wynająć, skontaktowali się ze mną.
Kiedy po raz pierwszy zacząłem szukać miejsc podczas COVID, założyłem, że mój mąż i ja będziemy mieli większą siłę negocjacyjną niż w rzeczywistości. Chociaż to prawda, że właściciele chcą opłacić czynsz, w większości przypadków już obniżyli czynsz o setki dolarów. W końcu mają swój wynik finansowy.
Ponadto, chociaż konkurencja wśród innych potencjalnych najemców może być mniej intensywna, z naszego doświadczenia wynika, że nie zniknęła całkowicie. Gdybyśmy nie uzgodnili ceny wynajmu, który rozważaliśmy, ktoś inny już by to zrobił.
Ograniczenia dotyczące COVID są bardziej rygorystyczne w mieście i ta rzeczywistość wymagała dostosowania. Wciąż istnieje wiele restauracji i możliwości edukacyjnych i kulturalnych, z których można korzystać, ale doświadczenia te są obecnie modyfikowane. Zamiast skupiać się na tym, jak coś się zmieniło lub co ja żargon zrobić, wyregulowałem ostrość. W rezultacie odkryłem, że niektóre z moich największych „rozrywek” są bezpłatne, tuż za moimi drzwiami lub w niewielkiej odległości od hotelu. (Przypuszczam, że to zaleta bycia mieszkańcem miasta). Na przykład w SF, patrząc na architekturę w Noe Valley lub spacerując po parku Golden Gate, nigdy nie przestaje ekscytować.
Życie jest nieprzewidywalne. Ile razy fraza „w tych bezprecedensowych czasach…” została wypowiedziana, napisana i wzdychana przez wszystkich na całym świecie podczas COVID? Wraz z tą rzeczywistością wznowił się we mnie zapał do spełniania moich marzeń. Nie staję się młodszy - nawiasem mówiąc, nikt z nas nie jest - więc obejmuję życie w mieście i robię wszystko, co w mojej mocy, aby jak najlepiej wykorzystać to doświadczenie, kiedy tu jestem. Kto wie, co przyniesie przyszły rok?
Nie jestem pewien, czy poważnie rozważałbym bycie mieszkańcem miasta, gdyby nie umowy najmu, które zauważyłem z powodu pandemii, ale jestem wdzięczny, że to zrobiłem. Dlaczego by nie wykorzystać tej możliwości (bez względu na wiek) i wykorzystać ją, aby iść naprzód i realizować swoje własne miejskie marzenie?
Cathy McIlvoy
Współpracownik
Jako starszy pisarz w StoryTerrace, Cathy ghost pisze wspomnienia dla klientów z różnych środowisk. Pisze również treści dla różnych organizacji non-profit i publikacji. W przerwach między pisaniem lubi codzienny rytuał spacerów po okolicy, aby oczyścić głowę i wchłonąć otoczenie.