Ach, lata 90. — takie czasy chwalebne trendy dekoratorskie jak trzeszczenie się kończy, odbitki safari, dziwne kształty i jasne, jednolite kolory podstawowe. Jako nastolatka uwielbiałam to wszystko (i generalnie nadal to robię). Ale żaden inny styl dekoracji nie podbił mojego serca tak bardzo, jak niechlujny, szaleńczy: rozpryski farby na ścianach.
Farba rozpryskowa była zadowalająco łatwa do zrobienia. Malujesz ściany wokół siebie prostym kolorem bazowym, a następnie wybierasz mniejsze puszki z farbami pomocniczymi. Wlej je do kubków, zanurz w nich pędzel i rzuć farbą na ścianę. Lub, jeśli chcesz naprawdę zaszaleć, rzuć cały kubek farby na ścianę. Celem był chaotyczny miszmasz kolorów, spersonalizowane doświadczenie, które pomoże ci wiedzieć, że twój pokój jest naprawdę twój.
Gdy niektóre starzejące się dzieci z lat 90. dorosły, zaczęły łączyć rozpryski farby z liniami, tworząc zupełnie nowe konstelacje rozsiane po ścianach — wszechświat młodości, wszystkie zawarte w jednym pomieszczeniu.
Ściany pomalowane farbą Splatter nie zostały wykonane tylko przez jedną osobę. To była aktywność dla przyjaciół. Niewiele było lepsze dla początkujących fanatyków wnętrz niż zebranie grupy najbliższych kumpli i obrzucenie farbą ścian. Pomogłem jednej przyjaciółce zrobić to na jasnofioletowej ścianie, z rozpryskami akcenty różnych pasteli — jasnozielony, jasnożółty, błękitny. Pomogłem innemu przyjacielowi z prostą białą ścianą, używając czerwieni i czerni do stworzenia głęboko emocjonalnego pokoju, który wydawał się reprezentować nieład wewnątrz rosnącego mózgu nastolatka.
Ale moje ulubione doświadczenie związane z rozpryskiwaniem farby, które na zawsze zapamiętam, zgromadziło nie tylko kilku przyjaciół, ale nas sześcioro. Stłoczyliśmy się w zbyt małej sypialni mojej przyjaciółki, gdzie świeżo pomalowała ściany na czarno. W każdym kącie znajdowała się lampa ultrafioletowa, świecąca na każdej ścianie. W środku kolejne światło padło w kierunku sufitu. Kolory akcentujące były neonowe, wybrane ze względu na to, jak dobrze będą świecić.
Kolejne dwie godziny spędziliśmy na rozrzucaniu po tych ścianach świata kolorowego chaosu; wymiana dowcipów i historii; narzekanie na szkołę i ludzi, którzy nas podsłuchiwali; i więzi w świetlistej przestrzeni, w której moglibyśmy pomóc mojej przyjaciółce wyrazić jej wewnętrzny świat na jej zewnętrznych ścianach. Uwolniliśmy naszą kreatywność i naszą frustrację. Zdmuchnęliśmy nasz nastoletni niepokój. To było oczyszczające i zbliżyło nas do siebie.
Ten pokój miał więcej niż tylko jej dotyk, miał cały nasz. I to była świetna rzecz w rozpryskiwaniu się ścian pomalowanych. Nie zrobiłeś tego tylko dla stylu. Zrobiłeś to, abyś mógł żyć w przestrzeni tak dzikiej, jak chciałeś, otoczony wspomnieniami z czasów, kiedy ty i twoja ekipa wybieraliście ulubione kolory i rzucaliście nimi z lekkomyślną rezygnacją. To była radość młodości, piękno przyjaźni, smykałka do wyrażania siebie, wszystko zawarte w jednym miejscu. I to sprawiło, że było to magiczne.