Jedno z moich ulubionych strategie oczyszczania o którym pisałem – a pisałem o kilku – to proces zwany „wyciszeniem” przestrzeni, o którym dowiedziałem się od Myquillyna Smitha na Nester. Koncepcja polega na wyjęciu każdego elementu z pokoju, a następnie powolnym zastępowaniu tylko tego, czego naprawdę chcesz, brakuje lub potrzebujesz.
Wyniki nie zawierają absolutnie niczego, co nie przyczynia się do twojego szczęścia. Nie mając nic, co mogłoby cię obciążać, ty i twój pokój jesteście cicho, tak jak obiecuje nazwa praktyki.
Przygotowując się do inscenizacji naszego domu, moja rodzina i ja ostatnio „wyciszaliśmy” każdą przestrzeń. Opróżniliśmy każdy pokój (i wiele mniejszych przestrzeni, takich jak szafy i szafki) ze wszystkiego, co dodatkowe, a następnie powoli i celowo odłożyliśmy rzeczy z powrotem.
Nadal mieszkamy w domu i miałem czas, aby zastanowić się nad głębokim wpływem tej drastycznej metody oczyszczania na nasze życie. Oto pięć rzeczy, których nauczyłem się z tego doświadczenia i mam nadzieję, że zabiorę je ze sobą do każdego domu, w którym mieszkam.
Kiedy oczyściliśmy nasze otoczenie, wszyscy skierowali się w stronę odświeżonych (czytaj: pustych) przestrzeni. Spotkanie było naturalne i bardziej intymne, ponieważ trwaliśmy w spokoju, który powstał. To tak, jakby bałagan, o którym nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, był wokół nas, sprawiał, że czuliśmy się niespokojni, co zmusiło nas do poruszania się po domu i oddalania się od siebie, aby spróbować znaleźć trochę spokoju. Ale kiedy nasze przestrzenie zostały wyciszone, wydawało nam się, że nie ma problemu z przebywaniem razem w tym samym miejscu – i tak się stało.
Bez tych wszystkich dodatkowych rzeczy faktycznie wykorzystaliśmy przestrzenie w sposób, w jaki zamierzaliśmy je wykorzystać. Usiedliśmy do zabawy, czytania lub po prostu spędzania czasu w częściach naszego domu, które zostały zaprojektowane z myślą o tych zajęciach. Na przykład, gdy zabawki do jeżdżenia i kosz z książkami z biblioteki zostały usunięte z podłogi w pobliżu ściany z książkami w naszym pokoju zabaw, faktycznie sięgaliśmy po książki na półkach. W rzeczywistości te półki mogłyby równie dobrze być wypełnione zupełnie nowymi zabawkami, po tym jak moje maluchy ponownie „odkryły” swoje rzeczy.
Mniej rzeczy oznacza więcej czasu. To naprawdę takie proste. Mniej rzeczy oznacza konieczność spędzania znacznie mniej czasu na ich odkładaniu lub czyszczeniu. Mniej zatłoczonych przestrzeni oznacza również, że możemy łatwiej utrzymywać systemy organizacyjne. A ponieważ wszyscy zaczęli regularnie sprzątać po sobie, spędzaliśmy mniej czasu na dłuższych sesjach sprzątania.
Nie tylko zbieranie i sprzątanie zabiera energię fizyczną, ale bałaganiarskie przestrzenie pasywnie wysysają naszą energię. Nawet najbardziej łagodne nieruchome obiekty domagają się naszej uwagi, więc podświadomie nasza świadomość jest ciągnięta w wielu kierunkach. Pomieszczenie z pustą przestrzenią, wypełnione specjalnie wybranymi przez nas przedmiotami, może oddychać — a my możemy nimi oddychać.
Ponieważ miałem ściśle określony termin (home stager i fotograf przyjeżdżali już za kilka dni!), nie mogłem sobie pozwolić na zwykłą prokrastynację, jeśli chodzi o decluttering. Musiałem po prostu zanurkować i odkryłem, że wyprostowanie tej szafy lub ponowne ustawienie pokoju nie wymaga zaangażowania, które sobie wyobrażałem. Czasami drastyczna zmiana może nastąpić w ciągu kilku minut! Na przykład zdejmowanie dodatkowych mebli może zająć mniej niż godzinę, a spokojny efekt jest prawie natychmiastowy.
Ogólnie rzecz biorąc, zanurzenie naszych palców u stóp w bardziej minimalistyczny styl życia w czystym i spokojnym domu sprawiło, że moja rodzina była szczęśliwsza. Skutki posiadania większej ilości czasu i cieszenia się mniej zestresowaną mamą (cześć, to ja!) sprawiają, że jestem zdeterminowana, by zaangażować się w uporządkowane życie, gdziekolwiek jesteśmy.
Kombinacje Shifrah
Współpracownik
Z pięciorgiem dzieci Shifrah uczy się kilku rzeczy o tym, jak utrzymać porządek i całkiem czysty dom z wdzięcznym sercem w sposób, który pozostawia mnóstwo czasu dla ludzi, którzy się liczą bardzo. Shifrah dorastała w San Francisco, ale zaczęła doceniać życie w małym miasteczku w Tallahassee na Florydzie, które teraz nazywa domem. Pisze zawodowo od dwudziestu lat i uwielbia fotografię lifestylową, zapamiętywanie, ogrodnictwo, czytanie i chodzenie na plażę z mężem i dziećmi.