Chociaż posiadanie domu było kiedyś uosobieniem dorosłości, ludzie ze wszystkich środowisk zwracają się do wynajmu w rekordowych ilościach. W rzeczywistości istnieją więcej dedykowanych gospodarstw domowych do wynajęcia w USA dzisiaj niż było od 1965 roku, a jedna trzecia dzisiejszych najemców wynajmuje z wyboru, a nie z powodu okoliczności.
Nietrudno zrozumieć, dlaczego ktoś zdecydowałby się wynająć, a nie posiadać dzisiejszy parny rynek nieruchomości. Poza mocną barierą wejścia (nie wspominając o szansie, że posiadanie domu może wydobyć z ciebie najgorsze). Innymi słowy, jeśli nie masz bzika na punkcie oddania swojej wolności finansowej pożyczkodawcy, rozdaj swoje życie oszczędności na zaliczkę lub wydawanie przyszłej pensji na naprawy dachu, to całkiem pragmatyczny czas, aby być lokator.
Byłem najemcą na długo przed tym, jak to było to rzecz do zrobienia. Kiedy podpisałem pierwszą umowę najmu świeżo po studiach, nie umiałem gotować i nie opanowałem jeszcze prania, ale tak naprawdę nie potrzebujesz żadnej z tych umiejętności życiowych, aby wynająć mieszkanie. I dla mnie to było piękne.
Wypożyczenie po raz pierwszy było początkiem mojego dorosłego życia. Naprawdę, to było sedno tego. Posiadanie własnego miejsca oznaczało, że mogłem kazać ludziom: chodź do mnie, co było chlubą samą w sobie, ale pozwoliło mi też w drobny kęs przejąć obowiązki w świecie rzeczywistym, doceniając dorosłość, że mieszkanie w domu mojej mamy lub w brudnych uniwersyteckich akademikach po prostu nie. Wynajem skłonił mnie do ubiegania się o moją pierwszą książeczkę czekową, nauczył mnie budżetowania dużych wydatków na bilety i był moim pierwszym podejściem do urządzania wnętrz. Dało mi też poczucie trwałości i stałości, czego bardzo potrzebowałem po czterech latach chaotycznego życia w akademiku.
Prawie dekadę później skończyłem z tej prawie dorosłej otchłani, ale nadal mam słabość do wynajmu. Przez lata cieszyłem się wsparciem mojego właściciela i sąsiadów w czasach, gdy życie przypominało pływanie pod prąd. W dni, kiedy zamknąłem się, osiągnąłem pat z moją pralką, jestem pewny że zostawiłem włączony piekarnik, a moje urządzenie zaraz stanie w płomieniach lub że potrzebuję kogoś, kto sprawdzi mojego kota, mam szczęście, wiedząc, że chociaż mieszkam sam, nigdy tak naprawdę nie jestem sam.
Poza wbudowanym aspektem społeczności życie na wynajem zapewnia mi i tak wielu innych, wrodzona wolność, której właściciel domu po prostu nie miałby. Jasne, jestem niestałym milenialsem, który zmaga się z zaangażowaniem i rozkoszuje się dramatycznymi, świeżymi startami – ale dla innych wynajem nie jest tylko preferencją dotyczącą stylu życia, ale wymogiem stylu życia.
Na początku tego roku Pew Research Center opublikowało badanie ujawniające, że COVID-19 będzie miał długoterminowe konsekwencje na kondycję finansową ponad połowy amerykańskich gospodarstw domowych. Przy mniejszej swobodzie finansowej na całym świecie, wynajem stanowi przystępną, integracyjną i elastyczną opcję mieszkaniową, umożliwiającą ludziom życie w ramach ich środków, przenieść się do pracy lub być bliżej wsparcia rodziny i pracować, by żyć, a nie żyć, by pracować. A w dzisiejszych wyjątkowych czasach są to luksusy, które dla mnie przebijają biały płot.