Nie, to nie jest całkiem dokładne. Znikał na naszych oczach przez długi czas wcześniej – skóra zapadała się na jego szkielet, oczy wydawały się rozszerzać, gdy jego powieki się cofały, podczas gdy jego serce powoli zdradzało jego ciało.
Ale miałam 16 lat i nie wiedziałam, co to wszystko znaczy, a bal maturalny stał się nagle możliwy i chciałem po prostu pojechać do mojego dom przyjaciela i udawać, że wszystko jest normalne, bo wtedy najważniejszą rzeczą na świecie było normalna. I tamtego sierpnia, na kilka dni przed rozpoczęciem pierwszego roku, tata powiedział mojej siostrze i mnie, że ma pozostać w szpitalu na czas nieokreślony, czekając na nowe serce. Czułem się pusty w środku. Ciężko jest pojąć, co to będzie oznaczać, że twój ojciec będzie żył w szpitalnym łóżku, a my nie mieliśmy na to wyjścia wiedząc, że minie prawie rok („Jedenaście miesięcy i trzy dni”, słyszę, jak mówi), zanim wróci do domu jeszcze raz.
Tematem tego ostatniego roku była strata. Nieobecność, smutek i strach zakorzeniły się w miejscu przyziemności codziennego życia, które uważaliśmy za oczywiste. Jak wielu nowojorczyków bałem się do łez, gdy wirus zajął tymczasowe epicentrum. Niepewność tego, co ten wirus może zrobić światu, z mieszanymi wytycznymi, czy potrzebuję maski, oblała mnie, gdy FaceTimed moja rodzina w Cleveland. Mój chłopak i ja wyruszyliśmy do domu mojego dzieciństwa po tygodniu spędzonym w panice za każdym razem, gdy wychodziliśmy z domu domu, nosząc lateksowe rękawiczki i maski chirurgiczne i okulary przeciwsłoneczne, aby chronić nasze oczy i środek dezynfekujący do rąk w gotowy. Wytarliśmy wynajęty samochód chusteczkami Lysol i pojechaliśmy prosto. To były wtedy wczesne dni. Martwiliśmy się, że przerwy w łazience naraziłyby nas i ludzi, których kochaliśmy, na ryzyko.
Zwykle, kiedy wracam do domu, jest coś do zrobienia. Ludzie do zobaczenia, sprawunki do załatwienia, debaty na temat ulubionych miejsc, w których można zjeść obiad. Ale tym razem nie było nic. Nie ma dokąd pójść, z wyjątkiem mojej mamy, która zakwalifikowała się jako senior i mogła robić zakupy spożywcze o 7 rano. w prawie pustym sklepie. Moja siostra, studentka czwartego roku medycyny, nie mogła przebywać w szpitalach na zmianę, a mój tata, nasz immunosupresyjny patriarcha, z pewnością nigdzie się nie wybierał. Jego lekarze mówili jasno: najbezpieczniejszym miejscem dla niego było wnętrze, dom, bez względu na wszystko.
Kiedy myślę o mojej gimnazjum, tak naprawdę nie pamiętam, co przegapił mój tata. Przypuszczam, że opuścił wizyty w college'u, chociaż pojechałem tylko na jedną. Opuścił bal maturalny, co było w porządku, ponieważ moja fryzura była okropna, a moja randka była niewypałem. Ale to właśnie podczas pandemii zdałem sobie sprawę, że tęsknił też za małymi rzeczami, które tworzą rodzinę przez te wszystkie lata: tęsknił za niedzielnymi obiadami i grillowaniem czwartego lipcowe i weekendowe śniadania i popołudniowe spacery po okolicy i wycieczki na myjnię (jego ulubioną) i czas z nami, na kanapie, kłótnie o który film zegarek.
Był nieobecny z powodu małych rzeczy, które są tak nijakie, że ludzie mogą uważać za oczywiste, dopóki nie będzie za późno.
Aż do 2020 roku, kiedy to, co niezauważalne, stało się tym, za czym tęskniłam — kiedy wszystko, czego pragnęłam, to przytulić ukochanych lub usiąść z przyjaciółmi na kanapie lub wyjść na zewnątrz i oddychać świeżym powietrzem.
Po przyjeździe ustalenia dotyczące kwarantanny w Cleveland były następujące: mój chłopak i ja mieliśmy własną sypialnię i łazienkę, jadaliśmy w jadalni i nie wolno nam było przebywać w kuchni. Byliśmy w domu, ale nie do końca; byliśmy duchami krążącymi wokół rodziny, chodzącymi na palcach wokół mojego taty i grzecznie pytającymi, czy ktoś mógłby nam przynieść więcej szamponu pod prysznic. Moja siostra była dobroduszna, jeśli chodzi o zasady, ale gdy nasza dwutygodniowa izolacja dobiegła końca, nie mogła się doczekać, abyśmy oczyścili nasze posiadać dania, bardzo dziękuję.
Kiedy uznano, że jesteśmy wolni od wirusów, ponownie weszliśmy do domu. Nowa rodzinna tradycja, której nie pamiętam z dorastania, obejmowała oglądanie Jeopardy o 19:30. po obiedzie (zaczęło się o 7, ale jeśli poczekałeś, możesz szybko przewijać reklamy). Po południu chodziliśmy na spacery jako rodzina, mój tata zauważył, kto nie przyniósł na czas pojemników na śmieci. Gotowaliśmy obiady w ciągu tygodnia częściej niż kiedykolwiek wcześniej, zagłębiając się w książki kucharskie, które od lat leżały nieotwarte na naszym blacie. Poznaliśmy się ponownie jako dorośli. „Dzieciaki” grały w gorącą grę w Monopoly. I jadłem śniadanie, obiad i kolację z tatą.
Oto zasady obowiązujące w domu mojego taty: zamykaj szafki i szuflady, wyłączaj światło w przedpokoju, nie zostaw skarpetki w salonie i utrzymuj w domu o pięć stopni cieplej niż jest to dla kogokolwiek wygodne jeszcze. Jego miejscem zawsze będzie duży fotel przed telewizorem, a jeśli nie słuchasz dźwięku przestrzennego, to po co zawracać sobie głowę oglądaniem?
Kiedy byłam młodsza, nie przeszkadzało mi to. Ale kiedy wróciłem do domu jako dorosły, poczułem ulgę, że wpasowałem się w tak dobrze znaną mi przestrzeń. Zejść rano na dół i zobaczyć mojego tatę w fotelu, było jak zwolnienie zaworu ciśnieniowego w mojej klatce piersiowej. Zdałem sobie sprawę, że po prostu chcę być w salonie z rodziną. Te same zasady domu, które były niewygodnymi dziwactwami dla mojego nastoletniego ja, stały się fragmentami mojego taty, które udowadniają, że go znam, kocham go i dorastałam w domu, który dla mnie zbudował.
Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że straciłam rok z tatą, dopóki nie nadrobiłam tego kolejnym. Że rok rozmów telefonicznych czy krótkich wizyt w jego szpitalnej sali nie może zastąpić bycia razem, osobiście, by porozmawiać o… cóż, o niczym. Porozmawiać o czymkolwiek. Aby prowadzić rozmowy na niską stawkę o oglądanym przez niego programie, o moim wydaniu z pracy lub o zabawnym wideo, które zobaczył na Facebooku. Mieliśmy miejsce i czas, aby zabrakło nam rzeczy do omówienia – co brzmi smutno, ale w rzeczywistości jest luksusem, aby w końcu znów poczuć się złapanym. Zaczęliśmy razem gotować. Podjął się wielu zadań, których nienawidziłem, takich jak odsączanie makaronu i tarcie sera, a także dzieliliśmy się technikami i sztuczkami, których nauczyliśmy się w naszych kuchniach. On i mój chłopak oglądali razem „Ostatni taniec” przez kilka wieczorów, podczas gdy ja czytałam na górze. Czułem i miałem niesamowite szczęście.
Żyłem własną „nową normalnością” w 2009 roku. To był rok straty, rozłąki, izolacji i gniewu. Rok, w którym prowadziliśmy ważne rozmowy o śmierci i odejściu oraz o tym, jak będziemy się o siebie troszczyć. Rok czekania, nie na szczepionkę, ale na doskonałe serce, na koniec operacji, na to, żeby nabrał sił, by wrócić do domu. Rok czekania, żeby zobaczyć, ile czasu nam zostało.
Rzeczy, w których byłem dobry w 2009 roku: Znalezienie miejsca parkingowego w szpitalnym garażu. Poruszanie korytarzami szpitala, aby znaleźć swój pokój. Przepychał swoje sztuczne serce — ogromną, nieporęczną maszynę — przez korytarze, aby mógł chodzić i stać się silniejszy. Mówię ludziom, że wszystko w porządku. Sekcja matematyki SAT. Odrabianie lekcji z dźwiękiem kroplówki w tle.
Rzeczy, w których byliśmy dobrzy w 2020 roku: Mycie rąk przez odpowiedni czas. Otwierane drzwi łokciami. Pieczenie. Zmiana filtrów w naszych maskach. FaceTiming i powiększanie. Być w kontakcie. Znoszący się z nieznanym.
W końcu wróciłem do Nowego Jorku na początku czerwca, ale równie szybko zaplanowałem, kiedy wrócę do domu. Mając trochę więcej wiedzy, wylądowaliśmy na naszej najbezpieczniejszej procedurze: kwarantannie, testach i jeździe. Spędziłem miesiąc w Cleveland w lipcu, potem kilka tygodni we wrześniu dla jego 75ten urodziny, potem miesiąc w okolicach Święta Dziękczynienia tylko z naszą rodziną, a potem przez większość grudnia i stycznia. Mój chłopak i ja zaręczyliśmy się na naszym podwórku. Każda wizyta wydawała się prosta, ale wyjątkowa. Zwykłe, ale z tym podstawowym poczuciem, że otrzymaliśmy mulligan na niekończący się smutek 2009 roku.
Kilka miesięcy temu byłam w domu, pieląc z tatą na podwórku. Wyjaśnił, że marzec to idealny czas na zatrzymanie intruzów, ponieważ nie mieli czasu na zakorzenienie się. Moja mama i ja poruszałyśmy się po ziemi na rękach i kolanach, wyciągając liście, które wskazał, i wrzucając je za rzędem wiecznie zielonych roślin otaczających nasze podwórko. Pamiętam rok 2009, kiedy mama sama opiekowała się ogrodem taty, ucząc się, co przycinać, kiedy i jak je pielęgnować wszystko kwitnie, podlewanie wiszących roślin i krzewów hortensji pomiędzy całym dniem pracy a jazdą na szpital. Rośliny mogły nie zauważyć różnicy, dopóki były podlewane. Ale zrobiliśmy.
Teraz zaszczepiony mój świat zaczyna wyglądać jak „przed”. Mój kalendarz się zapełnia, a moje biuro ustaliło datę ponownego otwarcia i zdaję sobie sprawę, że mogę już nigdy nie spędzić nieprzerwanych miesięcy w domu. Ale zamierzam zabrać ze sobą kilka rzeczy: wspomnienia rodzinnych obiadów dla dorosłych i gier w scrabble, przypomnienia FaceTime dla mojego taty częściej i zawsze traktuj priorytetowo ludzi, których kochasz.
Samantha Zabell
Współpracownik
Samantha jest pisarką, biegaczem i zagorzałą łamaczką planów mieszkającą na Manhattanie. W przerwach między sesjami z Netflixem pracuje nad kaligrafią w @samzawrites.