![Kupujący Amazon mają obsesję na punkcie czyszczenia zmywarek](/uploads/acceptor/source/70/no-picture2.png)
Po czterech miesiącach pandemii mój terapeuta zrównał się ze mną. „Sarah”, poradziła, „potrzebujesz dwóch rzeczy: bezwarunkowej miłości i powodu, aby rano wstać”. Wątek. Byłem w żałosnym miejscu. Nagłe, ekspansywne zmiany po wyłączeniu pozostawiły mnie w półtrwałym stanie sedacji. Chociaż moja izolacja nie była ani większa ani gorsza niż u kogokolwiek innego, nie znajdowałem pocieszenia w towarzystwie całego świata. Rozmawiając przez lata o wychowaniu psa, wydawało się, że to idealny moment, aby poświęcić czas i wysiłek na szkolenie i pielęgnację szczeniaka. Tak więc, jak niezliczona ilość innych, postanowiłem spróbować towarzystwa szczenięcia pandemicznego.
Czy wiedziałeś o tym przynoszenie do domu szczeniaka podczas zimy w Chicago jest jedną z najgłupszych rzeczy, które możesz zrobić? Odkryłem to wcześnie, sprowadzając Rodeo z mojego mieszkania na ósmym piętrze tuzin razy dziennie w zimne powietrze, by wędrować po poplamionym solą, szarym betonie. Ale te zimne spacery z moim małym corgi doprowadziły mnie do nowej społeczności – i nowego poczucia normalności.
Jak można się domyślić, moja samotność nie od razu minęła. Przynajmniej nie na początku. Wiedziałem, że wychowywanie psa będzie niezwykle trudne, a czasami pozornie niemożliwe. Szczerze, myślę, że straciłem przytomność przez pierwsze 10 dni. Jest bardzo słodki chłopak z sąsiedztwa, który zna Rodeo po imieniu; dla mojego życia, nie mam pojęcia, kim jest ten dzieciak. Jest też ciepła i delikatna kobieta, która na skrzyżowaniu dróg pyta, czy jem wystarczająco dużo. Najwyraźniej w tych wczesnych dniach wychowywania psów spotkałem ją i powiedziałem, że jestem zbyt zestresowany, żeby jeść. Znowu zero wspomnień. Wśród moich ulubionych nowych znajomych była postępowa rozwódka w średnim wieku, która zauważyła, jak negocjowałem spacer z moim maleńkim psem i powiedziała: „Jesteś nową psią mamą. Czy wszystko w porządku? Będzie łatwiej”. Kate, jeśli to czytasz, jesteś ratownikiem.
Bez wątpienia walczyłem. Oprócz codziennych wyzwań związanych z nauczeniem zwierzęcia chodzenia na podstawowy spacer, obmyślania sposobu karmienia i harmonogram eliminacji (czyli „wydawania kupy”) i ukojenie szczenięcia przestraszonego nieustanną kakofonią Chicago, poczułem niesamowite poczucie winy. Dokonałem ogromnego życiowego wyboru, zdobywając Rodeo i bez względu na to, jak bardzo byłem przygotowany (bardzo), ani nie przewidziałem najgorszego (co wszystko się wydarzyło), czułem się głupio, mówiąc głośno: „Cholera, to jest SZORSTKIE. ”
Usłyszenie tych słów od kogoś, kto tam był, było przełomowe. I podczas gdy moi przyjaciele wspierali mnie, chciałem otoczyć się Psim Ludźmi — ludźmi w środku tego. Tak więc Rodeo i ja zaczęliśmy odwiedzać nasz sąsiedzki park dla psów, uroczo nazwany Wiggly Field. Czapiąc się w parkach, z twarzami zasłoniętymi maskami, nausznikami i czapkami, my Wiggly Fields podnieśliśmy się nawzajem. Kiedy kobieta wstrząsana trwającymi próbami codziennego życia pandemicznego, a jej energiczny pies zawędrował do… park, ze łzami w oczach i mrucząc „Nie mogę tego zrobić”, reszta z nas bawiła się w aportowanie z jej psem, gdy zbierała się. Nasze psy ustawiły się wzdłuż ogrodzenia, monitorując swoich właścicieli, gdy uwalnialiśmy samochód uwięziony w śniegu pod literą L. Odwracaliśmy uwagę zmiechów, podczas gdy garstka bywalców parku prowadziła małego szczura w bezpieczne miejsce, ku rozczarowaniu terierów. Zamieniam rekomendacje weterynarza, historie zwierząt, które przekroczyły tęczowy most i rozkazy „Down, chłopcze!” i wyczerpane przeprosiny, ta społeczność miłośników psów stała się moją własną.
Nie chodziło tylko o to, że czułem pokrewieństwo z tymi rodzicami weteranów i pandemii szczeniąt. Podczas moich krótkich porannych i wieczornych wycieczek, aby pozwolić Rodeo uwolnić – dosłownie i w przenośni – czułem normalna. Brakowało mi interakcji z nieznajomymi, strzelania z wiatrem, stania stosunkowo blisko innego człowieka. Przez cztery długie miesiące była to moja Lollapalooza, której nagłówkiem był ogromny gnojek o przezabawnym imieniu Minnie i kochający drapanie pośladków psiak imieniem Bruno.
Jak się okazuje moja terapeutka miała rację. Teraz moim powodem do wstawania każdego ranka są cztery bardzo małe nóżki i wewnętrzny budzik, który chciałbym ustawić kilka godzin później. Nie jestem pewien, czy kocha mnie bezwarunkowo – absolutnie woli mojego chłopaka ode mnie – ale wiem, że kocham Rodeo tak bardzo, że jest to fizycznie, brutalnie bolesne. Nie wyobrażam sobie ostatnich miesięcy pandemii bez niej i jestem pewien, że nie przetrwałbym tego bez mojej społeczności Wiggly Field. Czasami, a nawet w najczarniejszych godzinach zeszłego roku, wszystko, czego potrzebowałem, to odrobina rozproszenia, odrobina perspektywy i bardzo mały szczeniak.
Sarah Magnuson
Współpracownik
Sarah Magnuson to urodzona i wychowana w Chicago, pisarka i komiczka w Rockford w stanie Illinois. Posiada licencjat z języka angielskiego i socjologii oraz tytuł magistra zarządzania usługami publicznymi. Kiedy nie przeprowadza wywiadów z ekspertami od nieruchomości ani nie dzieli się swoimi przemyśleniami na temat zsypów na pranie (główne propagatorką), Sarę można znaleźć przy produkcji szkiców komediowych i uwalnianiu od niej retro artefaktów piwnica rodziców.