Wiedziałem, że mój pobyt w Seattle w końcu dobiegnie końca. Życie w mieście było jak lista rzeczy do zrobienia pozycja, którą musiałem odhaczyć, zanim się ustatkowałem, a po kilku latach moja mała rodzina poczuła się gotowa na bardziej zrelaksowany styl życia. Mimo to bałam się, że będę tęsknić za energią i kreatywnością Seattle.
Mieszkam na przedmieściach od dwóch lat i jestem zakochany w swoim mieście. Oto rady, których chciałbym otrzymać przed przeprowadzką.
Bałem się tego przeprowadzka na przedmieścia sprawi, że będę się nudzić. Gdybym nie mógł chodzić na koncerty i do kawiarni z kaprysu, kim byłbym w ogóle? Teraz wiem, że to było głupie. Podczas mojego pobytu w Seattle skupiłem się na teraz. Dla introwertyka takiego jak ja, Seattle przed pandemią było bufetem dla zmysłów. Zawsze działo się coś dzikiego i świetnie się przy tym rozwijałem.
Ale oto, co się stało, kiedy przeprowadziłem się na przedmieścia: skupianie się wyłącznie na teraźniejszości już nie działało. Nagle miałem wolny czas na stworzenie życia, które kocham. Zdałem sobie sprawę, że mój numer kierunkowy nigdy nie był tym, co uczyniło mnie wyjątkowym, i poważnie pomyślałem o swojej przyszłości. Wynik? Założyłem biznes pisarski, który po roku odniósł sukces. Mieszkanie na przedmieściach dało mi czas i przestrzeń na zbudowanie życia, które kocham.
Nie doświadczyłem legendarnego „zamarznięcia Seattle” ani uczucia, że ciężko jest tu nawiązać nowe znajomości. Znalazłem w mieście silną grupę znajomych, więc martwiłem się, że na przedmieściach trudniej będzie znaleźć taką samą bliskość. Ku mojemu zdziwieniu nawiązałem tutaj głębsze, bardziej znaczące połączenia. Seattle to miasto przeszczepów, tak jak ja, więc ludzie często przenoszą się do tego obszaru i wyjeżdżają z niego. Na przedmieściach spotykam więcej ludzi, którzy są tu od dawna, co ułatwia budowanie bliskich przyjaźni, jeśli ich szukasz.
Kiedy miałem dwadzieścia kilka lat, moja filozofia brzmiała: „Będę mieszkać w przerobionej szafie tak długo, jak będę mógł przebywać w moim wymarzonym mieście”. Wkrótce po zamianie kosztownego studia w Seattle na kilka dodatkowych stóp kwadratowych na przedmieściach wiedziałem, że dobrze zrobiłem połączenie. Po raz pierwszy miałem dość miejsca. Mój chłopak i ja pracowaliśmy w domu na długo przed pandemią i nagle nie musieliśmy upychać naszych miejsc pracy w jednym małym salonie.
W 2020 roku zdałem sobie również sprawę, jakim przywilejem jest posiadanie tej dodatkowej przestrzeni. Kwarantanna byłaby znacznie trudniejsza w moim starym mikro-studiu w Seattle. Przez rok i liczenie zamówień na pobyt w domu mieszkanie na przedmieściach zapewniło mi spokój. Najlepsze jest to, że nie musiałem się daleko posuwać, aby zobaczyć te zmiany. Wciąż często bywam w Seattle i kocham to tak samo jak zawsze. Jestem tak wdzięczny, że zaryzykowałem.