Wraz z maszynami do szycia i akwarelowym papierem tej wiosny trudno było znaleźć podniesione skrzynie na łóżka ogrodowe. Przeszli przez kilka cykli, w których byli sprzedawani wszędzie, wracali do zapasów, a potem znowu je łapali. Udało mi się złapać zestaw podczas jednej z tych iteracji, zamówiłem kilka worków ziemi do odbioru przy krawężniku, i wziąłem udział w projekcie kwarantanny z dziećmi, którego chciałem spróbować ponownie od kilku lat tak czy siak: ogrodnictwo warzywne stóp kwadratowych.
W grę wchodziło cała piątka naszych dzieci, w tym 3-latek, który na tę okazję założył polarową czapkę rekina. Nie mogłem zrozumieć dlaczego, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że założył jedyny swój kapelusz, jaki mógł znaleźć, aby dopasować się do mnie, swojej mamy, która nosiła ogrodniczy kapelusz z szerokim rondem. Dziecko oohed i ahhed i kopiowała nasze delikatne dłonie, wskazując na maleńkie listki palcami z dołeczkami i pulchnymi pysznymi, ugiętymi kolanami. Nasi starsi chłopcy wykorzystali pracę zespołową i swoje mięśnie do podnoszenia ciężarów i swoją harmonią przypomnieli mi, że coś jest spełnienie dla niektórych dzieci podczas wykonywania pracy fizycznej i czegoś, czego brakuje, gdy nie są w stanie podnosić i pchać, chrząkać i pocić się wysiłek.
Ustawiliśmy łóżka, wyścieliliśmy je tkaniną chroniącą przed chwastami, rozdarliśmy napięty plastik rozciągnięty na naszej ziemi i wrzuciliśmy go do środka. Dodaliśmy nawóz, z miłością zgarnęliśmy gliniastą ziemię, wykopaliśmy równe dołki i po kolei włożyliśmy nasze młode sadzonki.
Mój mąż żartobliwie nazwał to przedsięwzięcie „ogrodem zagłady”. Nie spodziewam się, że nasza rodzina będzie karmiona naszą małą fabułą, ale skłamałbym, gdybym nie przyznał, że sadzenie warzywniaka w czasie pandemii na pewno kojarzy mi się z dniami z ogrody zwycięstwa oraz pocieszające poczucie triumfu i samowystarczalności, które, jak sobie wyobrażam, nadawały.
Ogrodnictwo, jak zawsze, daje mi bardzo dużo. To wytchnienie od hałasu w domu i hałasu w mojej głowie. Słyszę śpiew ptaków i znów mogę usłyszeć prawdę w swoim sercu. Moje palce zaciskają się na ziemi, a moje stopy są mocno osadzone na ziemi. To najnowsze przedsięwzięcie ogrodnicze nauczyło mnie również kilku nowych rzeczy o życiu w ogóle.
Ogrodnictwo warzywne wiąże się z całą masą rzeczy do nauczenia się i sposobów na poprawę. Jednym z tych obszarów jest sadzenie towarzyszące, co według Almanachu The Old Farmer to „praktyka uprawiania pewnych roślin obok siebie w celu czerpania korzyści z ich uzupełniających się cech, takie jak ich zapotrzebowanie na składniki odżywcze, nawyki wzrostu lub zdolności odstraszania szkodników ”. (Co ciekawe, warzywa, które byś jadł razem, dobrze sobie radzą razem, takie jak pomidory i bazylia. Niektóre pary są naturalne i prawdopodobnie są źródłem charakterystycznych smaków niektórych kuchni). podczas gdy niektóre rośliny rozwijają się obok siebie, inne konkurują ze sobą. Tych wrogów należy ustawić w odległości co najmniej czterech stóp od siebie.
Czy to nie jest prawdziwe w naszym życiu? Podobnie jak rośliny, które radzą sobie lepiej obok „przyjaciół”, potrzebujemy uzupełniających się ludzi, którzy pomogą nam się rozwijać. Rzecz, o której zbyt często zapominam, to to, że możemy świadomie zastanawiać się nad tym, obok kogo się sadzimy, a może, co ważniejsze, od kogo sadzimy się w dużej odległości.
Kiedy sadziliśmy warzywa i zioła, powiedziałem moim dzieciom, że rośliny rosną lepiej, gdy ludzie dobrze do nich mówią. Kiedy te słowa wychodziły z moich ust, pomyślałem o swojej własnej roli io tym, że to, jak mówię, wpływa na moje rosnące małe potomstwo.
Ale kilka minut później mój syn pokazał mi, że w niewinności młodości wziął moje słowa do serca. Kiedy sadził niechlujnie wyglądającą roślinę tymianku (przesadzaliśmy ją i wciąż odbijała się od zimowych mrozów), trzymał ją i powiedział: „W porządku, mały człowieku. Możesz to zrobić. Wierzę w Ciebie."
To świetnie, jeśli się zastanawiasz, ale czy słowa mojego małego chłopca pomogły, czy nie, przypomniały mi, jak słodko brzmią zachęcające słowa i jak dobrze smakują, gdy wychodzą z twoich ust. Widziałem, jak mój syn złagodniał, gdy mówił. Moje serce oczywiście stopiło się. A kto wie, może tymianek się ożywił. Życzliwość nic nie kosztuje, ale jest niezmiernie cenna.
Weeding ilustruje podstawową prawdę: usunięcie tego, czego nie chcesz, ułatwia zobaczenie, co robisz. Usunięcie tego, co nie pasuje, eliminuje odwrócenie uwagi od tego, co powinno być dosłownym lub przenośnym punktem centralnym. Nie ma znaczenia, czy uwalnia posąg Dawida z kawałka porzuconego marmuru, tak jak zrobił to Michał Anioł, odszyfrować ubrania, których nie lubisz nosić z garderoby, mówiąc nie zobowiązaniom, które nie wspierają zasad życiowych, według których starasz się żyć, lub wyciągając chwasty zasłaniające nagietki.
Wyeliminowanie tego, co dodatkowe i niepotrzebne, pozwala zabłysnąć pięknemu i najlepszemu - w naszych ogrodach i wszędzie.
Shifrah Combiths
Współpracownik
Shifrah jest pisarką i redaktorką, która mieszka z mężem i trójką uroczych dzieci w Tallahassee na Florydzie. Kiedy nie pracuje, zazwyczaj czyta, uczy się, szyje, robi zdjęcia, blogowaniei dokumentując to wszystko w cyfrowym albumie.