Jestem niczym, jeśli nie planistą. Według mojego męża Mike'a moją najlepszą cechą jest umiejętność sprawnego organizowania każdego aspektu mojego życia. Cokolwiek robię (kupowanie blendera, wybierając restaurację, planując wakacje), lubię - nie, potrzeba—By wiedzieć, że rozważyłem wszystkie możliwe opcje i wybrałem najlepszą. Czy te tendencje skłoniły mnie do przeszukania całego internetu w poszukiwaniu najlepszej na świecie lampki nocnej? Może. Ale hej, odpowiadam za własne przeznaczenie lub coś w tym rodzaju.
Nic dziwnego, że od lat planuję swój pierwszy dom, powoli wyrzucając pieniądze i gromadząc długą listę ocalonych domów na Zillow. Mike i ja uważaliśmy kupowanie za coś „przyszłego”, bo kiedy w końcu zmęczyliśmy się Nowym Jorkiem i wróciliśmy na Środkowy Zachód. Nigdy nie sądziliśmy, że stać nas na miejsce na Brooklynie, naszym sześcioletnim domu, ale to nie powstrzymało nas przed przeglądaniem. Potem, pewnego nieuzasadnionego ciepłego jesiennego popołudnia, podczas otwartego przeskakiwania domu z naszymi przyjaciółmi, znaleźliśmy go: przedwojenna kooperacja z dwiema sypialniami z nierealną ilością przeciwnej przestrzeni. Chociaż kupowanie w Nowym Jorku nie było częścią mojego pierwotnego planu, z przyjemnością zmieniłem bieg. Wkrótce zdam sobie sprawę, że czeka na nas strych, który będzie się bardziej zmieniał.
Gdy nasza oferta została zaakceptowana, wiedziałem, że ten dom będzie moim największym projektem organizacyjnym. Kupno domu wymaga poważnego umysłu, ale kupowanie spółdzielni na Brooklynie wymaga przeskakiwania przez obręcze. Musieliśmy skasować minimum 20 procent w dół, plus lata poprzednich zapisów finansowych i liczne referencje postaci. Była też rozmowa z zarządem budynku, a potem miesiące oczekiwania. Zanurzyłem się w badaniach i arkuszach kalkulacyjnych, dowiadując się wszystkiego o oprocentowaniu kredytów hipotecznych i prawnikach. Chciałem kontrolować chaos i przez jakiś czas tak było. Ale na początku marca, cztery miesiące po naszej podróży do domu i zaledwie dwa tygodnie przed datą zamknięcia, koronawirus przybył do Nowego Jorku.
Wszyscy wiemy, co stało się potem. Ograniczenia, które zaczęły się niepokojąco luźno, stały się surowsze. „Dystans społeczny” wszedł do naszego leksykonu, a nieistotne firmy zostały zmuszone do zamknięcia. Moje doskonale przygotowane ramy czasowe i listy kontrolne zmieniły się w lawinę pytań bez odpowiedzi. Czy nasze zamknięcie zostanie przełożone? Czy nasi przeprowadzcy się anulują? Czy moi rodzice, którzy planowali wyjechać z Wisconsin, aby pomóc nam malować, nadal mogliby przyjechać do miasta?
Nasze zamknięcie odbyło się zgodnie z planem. Dwie godziny i setki podpisanych dokumentów później byliśmy właścicielami domów. Wyobraziłem sobie ten moment: mocny uścisk dłoni od sprzedawcy, może kilka uroczystych uścisków i zdecydowanie szampana. Zamiast tego grzeczne fale i ukłony z gratulacjami zostały dostarczone z bezpiecznej odległości, a kiedy nasze nowe klucze zostały nam w końcu przekazane, zostały owinięte chusteczką Clorox. Zamiast uniesienia poczułem ulgę.
Gdy tylko przekroczyłem końcowe zmartwienie z mojej listy, pojawiły się inne nieoczekiwane stresory. Słyszałem pogłoski, że miasto zamknie mosty i tunele, narażając wizytę mojego rodzica. Moje staranne planowanie znów zaczęło się rozpadać.
Kontrolowałem, co mogłem i z pewnym trudem zaakceptowałem, że było tak wiele, że nie mogłem. Moi rodzice zostali w domu, ze względu na bezpieczeństwo i bezpieczeństwo ich małej społeczności, na którą wirus jeszcze nie miał wpływu. Z łatwością wyprowadziliśmy się z wynajmu dzięki dedykowanej firmie przeprowadzkowej i jej niezbędnym pracownikom. Mike i ja odbyliśmy kilka podróży do naszego lokalnego sklepu z narzędziami, aby sami pomalować nasz nowy dom.
Ten wirus zabrał tak wiele z tak wielu - uroczystości, pracy i bliskich. Jasne, nie spotkaliśmy się z rodzicami, nie pomogliśmy przy malowaniu ani nie urządziliśmy parapetów z przyjaciółmi. Ale mam zdrowie, męża i dom, z którego jestem bardzo dumna. Wydaje się, że mamy nieskończoną ilość czasu na zwiedzanie naszej nowej dzielnicy, wspólne gotowanie pysznych posiłków i ukończenie naszych projektów remontowych. To nie było to, co planowałem, ani to, co mogłem sobie kiedykolwiek wyobrazić, ale przynajmniej, kiedy w końcu będziemy mogli otworzyć drzwi dla gości, my - i nasz dom - będziemy gotowi.