Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w pracy po dwutygodniowych wakacjach, podczas których starałem się „podkręcić” moje osobiste nawyki i stać się lepszym, zdrowszym i bardziej zrównoważonym. Próbowałem trzymać się z dala od Internetu (nie udało mi się całkowicie, ale próbowałem!), Rano ćwiczyłem jogę, chodziłem na długie spacery i czytałem godzinami. Spędziłem czas z bliskimi i pracowałem jako wolontariusz w mojej społeczności. Po dwóch tygodniach poczułam się świetnie, kiedy wreszcie ujrzałam tę nieuchwytną osobę, którą chcę być - tę, która ma wszystkie kaczki z rzędu, która nie pozwala, by szalone tempo Nowego Jorku ją sprowadziło. Ale teraz wróciłem, a poniedziałkowy poranek świtał ze znajomą rutyną. I nie zaczęło się dobrze…
Planowałem wstać wcześnie, aby mieć czas na jogę, spokojne śniadanie i godzinę spokojnego czytania i pisania. I chociaż wcześnie się obudziłem, to dlatego, że moja sąsiadka na górze tłoczyła się w jej piętach. Ale zamiast wstać z łóżka i wypracować swoją frustrację z powodu przepływu winjasy, spędziłem następną godzinę i pół dymiącego się w łóżku, tylko po to, by w końcu wstać, mając 25 minut na wyjście i przejście do metra.