Mieszkać w mieście—każdy miasto - ma sposób wzbudzenia w człowieku pewnego poczucia dumy. I nie mam na myśli ujmującej dumy, takiej jak podekscytowany fan sportu czy rodzic. Mam na myśli rodzaj samozwańczej, szyderczej dumy, która składa obietnice, których nie jest w stanie utrzymać po prostu swojej reputacji. Jako mieszkaniec miasta obiecałem, że nigdy, przenigdy nie przeniosę (jeszcze nie ustalonej) rodziny na przedmieścia.
Wyobraziłem sobie moje nadchodzące dzieci jak małe, ludzkie wersje Curious George, wędrujące po bezpiecznych, słonecznych ulicach otaczających moje miasto oaza, przez cały czas wspólnie wychowywani przez przyjaznych sąsiadów i dbająca o każdą wersję natury, które nasze miasto, Minneapolis, miało do zaoferowania pora roku. W weekendy często odwiedzaliśmy targi rolników, a bariści w naszej lokalnej kawiarni trzeciej fali zawsze znali nasze zamówienie (zakładając, że stać nas na to po spłacie kredytu hipotecznego). Piję białe wino na patio z dużą ilością migotliwych świateł, podczas gdy moje dzieci bawią się cicho w swoich pokojach - i na pewno nie mielibyśmy telewizora. Moje życie z dziećmi w mieście byłoby kosmopolityczne i cenne, przedłużenie życia, które już żyłem i kochałem.
A potem przyszedł rzeczywisty rodzicielstwo, świetny korektor - rzecz, o której absolutnie nic nie jest kosmopolityczne ani cenne (chyba że jesteś fikcyjną rodziną w kompleksie mieszkaniowym Curious George i / lub Princess Kate). Ale nie zdawałem sobie sprawy, że moja wersja wygody była samolubna, dopóki nie dotarłem do bardzo postrzępionego końca liny. Nagle stałem się dwójką dzieci (w tym jednym bardzo aktywnym maluchem), które rodziły w mieszkaniu o powierzchni poniżej 900 stóp kwadratowych, a nasz świat poczuł się bardzo, bardzo - wręcz przeciwnie - lepszym słowem - zatłoczony. (A zatłoczone życie nie czyni szczęśliwego malucha.)
Na początku obietnica, którą złożyłem, aby zbudować rodzinę w mieście, była dość łatwa do spełnienia, w dużej mierze ze względu na łatwość poruszania się z niemowlakiem przywiązanym do twojego ciała. Nawet w miesiącach zimowych (pamiętaj, że to Minneapolis) codziennie przedzierałem się przez śnieg, aby się dostać mój cenny mrożony latte (innym razem wytłumaczę mój nawyk picia zimnych napojów) z moim dzieckiem holowniczy. Nawet szczęśliwe godziny składające się z rozsądnej liczby margaryn nie były ograniczone. Gdyby mógł jeździć w nosidełku, poszedłbym. Z wyjątkiem nieoczekiwanych płynów ustrojowych i bardzo długiego ciągu nieprzespanych nocy życie z małym dzieckiem w mieście było bardzo proste i pewnie zawsze będę za tym tęsknił.
Kiedy zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, nie od razu rozmyślaliśmy o przeprowadzce. Wynajęliśmy mieszkanie z dwiema sypialniami, które uwielbialiśmy na dole, z biura śródmieścia mojego męża w nieodpowiedzialnie drogiej okolicy. Mój trzyletni syn miał własny pokój, wystarczająco duży, by pomieścić łóżko i zabawki. Dziecko może mieszkać z nami w mistrzu, ponieważ i tak często budzi się w nocy, a jeśli najgorsze stanie się najgorsze, możemy po prostu przenieść jego łóżeczko do naszej garderoby. Ponieważ nasz starszy syn poszedł do przedszkola, doszliśmy do wniosku, że w ciągu tygodnia miał wystarczająco dużo czasu na bieganie, więc kto potrzebował podwórka? Poza tym w naszym sąsiedztwie było wiele miejsc, do których można przejść pieszo. W tym czasie przeprowadzka do domu z dwójką szalonych dzieciaków wydawała się odległym snem, częściowo dlatego, że wydawaliśmy prawie wszystkie nasze pieniądze na to mieszkanie. Byliśmy w porządku. Dopóki nie byliśmy.
Życie z dwójką dzieci nie było tak trudne, jak się spodziewałem - a nasze warunki do spania w naszym małym mieszkaniu działały dobrze, dopóki urządzenia dla dzieci nie zaczęły się gromadzić. (Uwaga dla przyszłych rodziców: nawet jeśli obiecujesz sobie, kupisz tylko zrównoważone drewniane zabawki z południa Francji, jakoś inwazyjne plastikowe akcesoria dla niemowląt pojawią się magicznie w twoim miejscu zamieszkania, a w złe dni będą rozmawiać i Graj muzykę. Zaplanuj odpowiednio przestrzeń i wybór napojów.) A potem mój mały syn zaczął się powiększać, a wkrótce potem mobilny. W tym momencie nasze eleganckie małe mieszkanie wydawało się nierozsądne, denerwujące, a może trochę niesprawiedliwe dla naszych dzieci. Być może nie potrzebowaliśmy ton przestrzeni, ale stało się jasne, że byliby o wiele szczęśliwsi, gdyby mieli taką przestrzeń. Zamiast więc odnawiać umowę najmu, zaczęliśmy szukać domu - na szczęście - na najbardziej przekrzywionym rynku nieruchomości, odkąd mieliśmy dzieci.
Początkowo, w naszym idealizmie związanym ze znakiem towarowym, utrzymywaliśmy mały obszar wyszukiwania. W Minneapolis były dwie lub trzy dzielnice, w których chcieliśmy się znaleźć: wszyscy mieli mnóstwo dostępnych napojów rzemieślniczych i można było na nich chodzić pieszo. Mieli wystarczająco dobre szkoły, łatwo było do nich dotrzeć z centrum miasta i byli blisko domów naszych przyjaciół. Ale między naszymi wysokimi oczekiwaniami a naszym niskim przedziałem cenowym mieliśmy ogromne trudności z zabezpieczeniem domu, który byłby odpowiedni dla naszej rodziny. Często domy w rozsądnych cenach były porywane kilka godzin po ich umieszczeniu na liście, więc nie mieliśmy nawet szansy spójrz na nie, zwłaszcza, że oglądanie domów z dziećmi wymaga zarówno znacznej ilości żonglowania harmonogramem, jak i cierpliwość.
Kiedy nasz pośrednik nieruchomości zachęcił nas do rozszerzenia naszych poszukiwań na niektóre dzielnice na obrzeżach miasta, niechętnie się zgodziliśmy. Mój mąż mógł jechać pociągiem do pracy, a gdybym musiała gdzieś pojechać, dobrze byłoby mi jeździć z dziećmi na krótkich dystansach. W tym momencie, mimo że udogodnienia, których potrzebowałem, były nieco poza moim zasięgiem, mój kosmopolityczny styl życia (czytaj: moja duma) pozostał nieco nienaruszony. Gdy przeszukiwaliśmy domy w tych mniej modnych (ale wciąż miejskich) dzielnicach, z niepokojem zauważyliśmy, że nie były tak dużo tańsze niż dzielnice, w których mieszkaliśmy naprawdę chciałem być w środku. A za cenę, którą płacilibyśmy - równą lub wyższą od naszego maksimum plus astronomiczne podatki od nieruchomości - nie dostaliśmy o wiele więcej miejsca niż wcześniej. Jasne, przynajmniej będzie podwórko, ale nie ma miejsca na siłownię w dżungli lub piaskownicę. Czy naprawdę chcieliśmy wydać tyle pieniędzy za tak mało miejsca na kod pocztowy? Tylko po to, by napompować moją dumę?
Pewnego niedzielnego popołudnia byłem szczególnie zniechęcony rewizją domu. Zrobiliśmy pół tuzina ofert na domy, które wystarczyłyby, ale nigdy nie przyjęliśmy oferty. Wiedziałem, jakie są moje podstawowe wartości - przede wszystkim wygoda - ale czułem, że nie stać nas na robienie tego, co jest dla mnie najwygodniejsze i co było najlepsze dla naszych dzieci. Gdybyśmy chcieli dużego podwórka (i szczęśliwego malucha) w „fajnej” okolicy, musielibyśmy zarobić dwa razy więcej pieniędzy, które zarabialiśmy. Miałem więc dwie możliwości: zostań w naszym mieszkaniu, dopóki nie będzie nas stać na coś idealnego w mieście, lub rozszerz nasze poszukiwania na:łyk-przedmieścia.
Po zagłębieniu się w trochę o domach na Zillow, na które nas nie było stać, wpisałem kod pocztowy pierwszego pierścienia na przedmieściach na północny wschód od centrum Minneapolis. Poszedłem tam na studia i przypomniałem sobie, że w okolicy było wiele parków i jezior, które zawsze były spokojne i nieco wygodne dla miasta. Miał też wiele celów, które, szczerze mówiąc, od samego początku powinny być niezbywalne. Jeden dom od razu zwrócił moją uwagę: został niedawno zaktualizowany, miał dużo miejsca, a za nim był potworny, ogrodzony dziedziniec z gigantycznym klonem. Obiektywnie wiedziałem, że ten dom na przedmieściach był sprawą czyichś marzeń, ale niekoniecznie był mój (jeszcze).
Ciężka rozmowa przyszła, kiedy pokazałem listę mężowi, którego oczy błyszczały, przewijając zdjęcia przestrzeni (co muszę przyznać, wyglądał coraz bardziej atrakcyjnie, gdy patrzyłem na trzy bluzy dziecięce porozrzucane po naszym małym mieszkaniu Pokój). „To nie jest że daleko od miasta - uzasadniał mój mąż. „Poza tym tak duże przedmieście przypomina trochę miasto, więc w pobliżu masz wszystko, czego potrzebujesz. Powinniśmy się nad tym zastanowić. Zaśmiałem się. Jeśli kupiłeś dom na takim rynku, wiesz, że niestety nie ma czasu na zastanawianie się. Musieliśmy działać wkrótce. Nasza dzierżawa miała się wkrótce skończyć i byliśmy wyczerpani emocjonalnie, oferując domy, o których wiedzieliśmy, że nigdy nie będziemy w stanie ich uzyskać. Napisałem więc do naszego pośrednika w handlu nieruchomościami, który pokazał nam to następnego dnia rano. Złożyliśmy ofertę tego popołudnia, przyjęto ją tej nocy, a następnego ranka odczułem niepokój.
„Pomyśl o tym, jak wspaniałe będzie to podwórko dla chłopców”, powiedział mi mój mąż, wymieniając moje skargi przy stole śniadaniowym. „Tak, ale zastanów się, jak daleko będziemy od dobrej kawy i prawdziwego jedzenia” - odpowiedziałem z zadowoleniem, licząc w myślach liczbę Applebee i Chili w promieniu dziesięciu mil od naszego nowego domu. „Nasze dzieci będą o wiele szczęśliwsze w tym domu, Ashley. Może to oznacza, że ty też będziesz.
Moja duma wyraźnie spadła, kiedy zdałam sobie sprawę, że miał rację. Przez trzy lata mojego życia jako matki podnosiłam wygodę ponad moje dzieci, zakładając, że gdybym był szczęśliwy, one też by to zrobiły. Ale kiedy myślę o chwilach, w których doświadczyłem czystej, nieokiełznanej radości, nie trzymam latte ani kieliszka wina za 7 USD. Trzymam moje dzieci, oddając się im. Robię, co mogę, aby ich życie było żywe i kolorowe, a moja radość jest produktem ubocznym. Jestem szczęśliwy, ponieważ moja rodzina jest szczęśliwa, a nie na odwrót. A jeśli jest to nasz idealny dla nas 3-pokojowy rambler z podwórkiem, którego nawet nie mógłbym wymyślić, to jestem na to. Nawet na przedmieściach.