Kiedy skończyłem studia, wiedziałem, że chcę żyć sam. To nie była najmądrzejsza decyzja finansowa - przyjąłem jedną z tych ofert pracy redaktora które płacą graniczne wynagrodzenie za utrzymanie - ale po czterech latach spędzonych z współlokatorami, miałem to z innymi ludzie. Chciałem wrócić do domu pod koniec dnia do mieszkania, które wyglądało dokładnie tak samo, jak wtedy, kiedy wyjeżdżałem. Biorąc pod uwagę mój budżet i fakt, że planowałem mieszkać na Brooklynie, to mieszkanie musiało być studiem.
Spojrzałem na twój typowy, zrujnowany, słabo oświetlony i niestety położony jednopokojowy apartament wydawało się niemal idealne: było jasne i stosunkowo przestronne, z niemożliwie wysokimi sufitami i oknami wychodzącymi na małe ogród. To było w bezpiecznej okolicy z przyzwoitymi restauracjami, barami i sklepami spożywczymi w odległości spaceru. To było mniej niż jedną przecznicę od metra. Czynsz wynosił 850 USD miesięcznie, łącznie z narzędziami, które nawet w 2009 roku wydawały się kradzieżą.
Był tylko jeden haczyk: nie miał prywatnej łazienki. Pośrednik pokazał mi małą bezokienną łazienkę na korytarzu i wyjaśnił, że podzielę się nią z moim sąsiadem, wieloletnim najemcą, którego mieszkanie odzwierciedlało moje.
Nie był idealny, ale zdecydowałem, że jest to najlepsze, na co mogłem liczyć, biorąc pod uwagę ograniczenia mojego budżetu, i pomyślałem, że mogę z tym żyć przez rok lub dwa. Jak najszybciej podpisałem umowę najmu.
Przysięgam, że przyjąłem najlepsze intencje jasnej, bezpośredniej komunikacji. Zapukałem do drzwi sąsiada po tym, jak się wprowadziłem, przedstawiłem się i zapytałem, jak chce podzielić obowiązki związane z sprzątaniem, czy ma jakieś dziwactwa związane z planowaniem, o których powinienem wiedzieć. Mógłbym pozyskać jego przychylność, przynosząc bochenek chleba bananowego lub partię ciastek. Z czasem nawiążemy serdeczną relację, która, biorąc pod uwagę naszą wzajemną wiedzę o nawykach w łazience, zawiera niezwykły stopień intymności dla sąsiadów z sąsiedztwa.
Ale kiedy nadszedł czas, aby zapukać do jego drzwi, ja… nie zrobiłem tego. Minęłam go raz na korytarzu, gdy ciągnęłam nowe meble IKEA do budynku - był eleganckim mężczyzną, który wyglądał na czterdziestkę. Uśmiechnął się i skinął głową, ale nie wydawał się szczególnie zainteresowany rozmową, co sprawiło, że zastanawiałem się, czy przyjąłby bezpośrednią uwerturę. Po kilku dniach - spędzonych na montażu mebli i zakupach w sklepie spożywczym - nagle wydawało się, że jest za późno na wprowadzenie. W końcu już dzieliliśmy łazienkę. Słyszałem za każdym razem, gdy spłukiwał toaletę i czułem, jak para osadza się na mojej skórze, gdy musiałam sikać zaraz po wzięciu prysznica. Przedstawianie się komuś, kto wąchał moje wypróżnienia i którego wypróżnienia wąchałem, wydawało się śmieszne. Przekonałem się, że może najlepiej pójść za jego przykładem, a nie uczyć się zbyt wiele o sobie, aby wiedza nie sprawiła, że ta nieortodoksyjna sytuacja stanie się nie do zniesienia.
Dla jasności nie mówię, że nie powinieneś przedstawiać się osobom, z którymi dzielisz łazienkę. Zdecydowanie powinieneś przedstawić się osobom, z którymi dzielisz łazienkę. Próbuję tylko wyjaśnić, jak to się stało, że ostatecznie nie rozmawiałem z mężczyzną, z którym dzieliłem łazienkę przez ponad pięć lat. Nigdy nawet nie nauczyłem się jego imienia. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale - jak zapewne wiesz, mając wspólne łazienki z rodziną członkowie, współlokatorzy, współpracownicy, romantyczni partnerzy - dzielenie łazienki to proces strategicznego unikania. W idealnym przypadku współuczestnicy łazienki uczą się nawzajem swoich harmonogramów i znajdują sposoby na ich siatkowanie, aby nikt nie walił w drzwi pełnym pęcherzem, podczas gdy druga osoba myła zęby. Nawet gdy znasz i kochasz drugą osobę, dążysz do sytuacji, w której prowadzisz jak najmniej wyraźną rozmowę na tematy związane z łazienką. Wspólnie z moim sąsiadem udało nam się sprawić, że nasze harmonogramy nie były w ogóle prowadzone.
W większości było dobrze. Żadne z nas nie pozostawiło swoich rzeczy w łazience - nosiłem szampon i płyn do mycia ciała i tam iz powrotem w kabinie prysznicowej ocalonej z moich dni w akademiku. Kupiłem cztery paczki papieru toaletowego i zostawiłem je na pokrywie zbiornika toalety, ale nie wiem, czy on ich użył, czy też podniósł papier toaletowy tam iz powrotem. Był względnie schludny: nie zostawiał moczu na siedzeniu ani kropli pasty do zębów z boku zlewu. Czasami śledził błoto na wyłożonej kafelkami podłodze i od czasu do czasu znajdowałem krótkie, ciemne włosy przyczepione do ściany prysznica, co mnie denerwowało. Ale jestem pewien, że nieświadomie zostawiłem po sobie ślady, które go też drażniły.
Największym źródłem napięcia - a kiedy mówię o napięciu, oczywiście mam na myśli jedynie napięcie w sobie, ponieważ nie mam pojęcia, co on myśli lub czuje - to czyszczenie. O ile mogłem powiedzieć, nie czyścił, a jeśli to zrobił, to małymi, subtelnymi gestami. Co kilka tygodni lub miesięcy zaczynałem odkrywać, że plamy na podłodze są nie do zniesienia, zamiatałem, Swiffer i malowałem i wyszoruj pokój najlepiej, jak potrafię, cały czas urażony faktem, że mój sąsiad korzystał z mojej nieopłaconej rodzić. Po kilku latach zarabiałem trochę więcej i zacząłem płacić mężczyźnie, który mój właściciel polecił 60 $, aby raz w miesiącu sprzątał łazienkę. To sprawiło, że moja niechęć stała się trochę mniej osobista - i trochę mniej płeć - ale z czasem to zauważyłem denerwuje mnie jakiś dowód obecności mojego sąsiada prawie za każdym razem, gdy go używam łazienka. Problemem nie było to, z kim dzieliłem łazienkę, tylko to, że dzieliłem łazienkę z kimkolwiek.
Więc się przeprowadziłem. Teraz mieszkam w mieszkaniu typu studio, które ma niższe sufity i znajduje się w odległości dłuższego spaceru od metra, w mniej chłodnej części Brooklynu - ale ma własną łazienkę. Teraz, kiedy wchodzę do łazienki, wygląda dokładnie tak samo, jak poprzednio, kiedy ją opuszczałem. Dzielenie łazienki przez pół dekady sprawia, że prywatna łazienka wydaje się luksusem, co doceniam. Ale nie żałuję całej fazy mojego wspólnego życia. To mieszkanie było naprawdę świetne i prawie na pewno nie byłoby mnie na to stać, gdyby miało prywatną łazienkę. Gdybym dzisiaj to wszystko robił od nowa, chciałbym myśleć, że na początku miałbym odwagę zapukać do jego drzwi, bez względu na to, jak dziwnie było. Ale kiedy myślę o moim sąsiadu, jakkolwiek by się nie nazywał, jedyną rzeczą, której naprawdę chciałbym mu powiedzieć, było pożegnanie.