W zeszłym roku dowiedziałem się dwóch rzeczy: chciałem nadal spotykać się z miłym facetem, którego poznałem na Tinderze, który bardzo szybko potem dostał pracę w Nashville. Dowiedziałem się zaraz potem, że wcale nie lubiłem długich dystansów. Po dziesięciu miesiącach byłem tak gotowy, by skończyć z uprzejmością współczesnych podróży lotniczych i głośnym tykanie, tykanie, odliczanie zegara do naszego następnego zjazdu, mniej więcej ogłosiłem, że się przeprowadzę Tennessee w 2019 roku. Ale ponieważ mieszkaliśmy osobno przez prawie cały nasz związek, przeprowadzka na południe i zamieszkanie razem wydawały mi się dwoma bardzo dużymi krokami w nieznane.
Miałem pewne oczekiwania co do miejsca, w którym znajdę się u progu 30 lat, i wiedziałem, że nie wiązało się to z koniecznością etykietowania mojego sera. A Nashville zaoferował wyjątkową okazję, wcześniej nieosiągalną dla moich sześciu lat życia w Nowym Jorku: życie samotnie.
Ale było kilka powodów, dla których życie w samotności nie przemówiło. Największy, być może najbardziej zawstydzający, powód miał mój kot, Pickles. Gdyby wzięła test Meyersa-Briggsa, nie mam wątpliwości, że byłaby klasyczną ekstrawertką. Ona
kwitnie poza uwagą. Chociaż nie zamierzałam mieszkać z Noem, wiedziałam, że spędzę tam sporo czasu. (W praktyce dochodziliśmy do podziału 50/50 w odstępie około jednej nocy w tygodniu.) Chciałem współlokatorów, którzy mogliby miej oko na jej miskę z wodą, a może nawet przytulić się i pogłaskać ją, gdy spędzałem czas u Noego.Postanowiłem więc zamieszkać z koleżanką, która przypadkiem musiała znaleźć nowego najemcę dodatkowej sypialni w swoim domu.
Tak, wiem, że ta decyzja nie jest niczym nowym ani rewolucyjnym. Posiadanie współlokatorów dobrze po trzydziestce (i później) staje się coraz większe bardziej powszechne niż kiedykolwiek. Wiele z tego wynika z ekonomicznej konieczności: stagnacja wzrostu płac, zadłużenie z tytułu pożyczek studenckich, opóźnione małżeństwo i rosnące ceny mieszkań oznaczają, że większość ludzi musi podzielić czynsz. Do niedawna tylko garstka moich kolegów z college'u i liceum była w stanie żyć sama przed wprowadzeniem się z partnerem. Jeszcze mniej własnych domów.
Mimo to, decydując się na życie ze współlokatorami, nie samymi lub z Noem, był szokiem dla niektórych moich przyjaciół i członków rodziny. Po podpisaniu umowy najmu mój tata zadzwonił do mnie z troską.
W moim wieku mój ojciec był żonaty z matką i właściciel domu. Choć Nashville staje się cenne, koszty utrzymania są znacznie niższe niż przyzwyczaiłem się na wybrzeżu. Zapewniłem go, na szczęście, nie był to powód. Chociaż doceniam niższy czynsz, mogłem sam założyć studio.
Pomijając moje obawy związane z kotami, pomyślałem, że współlokator pozwoli na pewne luksusy, których nie mógłbym żyć solo: Po pierwsze, musiałem mieszkać w domu - coś, co w innym przypadku byłoby niemożliwe sam. Przez pół dekady mieszkałem w maleńkim mieszkaniu na Manhattanie i mogłem po prostu wejść boso na podwórko, kiedy tylko chciałem, wydawać się rewelacją. A ponieważ moja współlokatorka już mieszkała w jej domu, musiałem się martwić o umeblowanie własnego pokoju. Zostawiłem wszystkie meble w Harlemie, co znacznie pomogło mi w przeprowadzce.
Potem było moje życie towarzyskie. Denerwowałem się tym, że mój związek pochłania cały mój czas. Mam przyjaciół w Nashville, ale biorąc pod uwagę, ile wysiłku może wymagać dopasowanie harmonogramów, wiedziałem, że zbyt łatwo byłoby po prostu zdecydować się na duet. Życie ze współlokatorem oznaczało, że kontakt z ludźmi oprócz Noego był nieunikniony - nie opcjonalny.
Minęło około sześciu miesięcy, odkąd zamieszkałem z moją współlokatorką, i pomimo tego, że oznacza to również życie z nią trzylatek (być może największa przyczyna uniesienia brwi), sytuacja jest o wiele lepsza niż mogłem spodziewany. To nie tylko było wygodne - było zabawa. O wiele więcej zabawy z współlokatorami we wczesnych latach dwudziestych. Nie to, że nie kochałem moich poprzednich współlokatorów; to tylko logistyka wspólnego mieszkania zawsze była tak napięta. Odkryłem, że codzienne podrażnienia wynikające z konieczności rozliczania się z innej osoby z dojrzałością. W wieku 29 lat negocjowanie potraw, harmonogramów i kupowanie papieru toaletowego jest czymś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem.
W rzeczywistości moja współlokatorka i ja często wpadamy na siebie, by robić rzeczy, które w przeszłości byłyby uciążliwe. Niedawno zabrakło nam worków na śmieci. Dzień później moja współlokatorka, jej chłopak i ja wszyscy wyszliśmy i kupiliśmy pudełko 40 worków na śmieci. Mamy teraz 120 osób i nazywamy ją „bogatą torbą na śmieci”. W przeszłości podobne zachowania zakupowe sprawiły, że wzbogaciliśmy się w folię, mydło i ręczniki papierowe.
Posiadanie starszych współlokatorów wiąże się również z niezawodnością, której nie miałem - a na pewno nie mogłem - w moich bardziej nieudanych latach. Jeśli nie mogę pobiec do sklepu spożywczego, mogę pożyczyć banana, awokado lub jajka. Nie ma pasywnych agresywnych nut. Po prostu pamiętam, aby kupić dodatkowe, kiedy mogę. Ta losowa niespodzianka nie miałaby miejsca, gdybym mieszkał z partnerem. Nawet żyjąc osobno, Noah obecnie dzieli się i dzieli prawie wszystkie nasze posiłki. Jeśli nie mam chleba, to on też.
Życie jest długie i nie znam przyszłości, ale jeśli wszystko się potoczy, wkrótce wprowadzę się do Noego i może już nigdy nie będę mieszkać z współlokatorem. Z tego powodu naprawdę nie spieszę się docenić zaskakujące puste zmywarki, śmieci już zabrane do krawężnika i paczki umieszczone w moim pokoju. Po raz pierwszy, a może dlatego, że po raz pierwszy wydaje mi się, że mogę mieszkać z inną osobą, mogę skupić się na korzyściach, a nie tylko na negatywach.
Kolejne nieoczekiwane błogosławieństwo? Mam też jeszcze jedną, jasną głowę, aby pomyśleć o tym, co cenię w domu i współlokatorze. Jeszcze jedna okazja, by wypróbować ustalenie tych oczekiwań (i spełnienie czyichś oczekiwań), zanim zrobię to z Noah.