Według ostatnich nauka, na całym świecie jest 2,3 miliarda aktywnych użytkowników mediów społecznościowych. To już prawie koniec jedna trzecia całej populacji ludzkiej, która na drugą oszałamiające badanie, spędza około godziny każdego dnia na samym Facebooku. Oznacza to, że przeciętny użytkownik mediów społecznościowych spędza więcej czasu na Facebooku każdego dnia niż ćwiczy inne wolne czynności, takie jak czytanie, ćwiczenia lub spotkania towarzyskie z przyjaciółmi. Media społecznościowe wydają się naszą uniwersalną rozrywką.
Jednak jestem tutaj, aby powiedzieć wam, po miesiącu korzystania z Facebooka, Instagramu, Snapchata i Twittera, że media społecznościowe nie zastąpią prawdziwych doświadczeń. Interesujące odwrócenie uwagi w metrze? Zdecydowanie. Dobry sposób na pozostawanie w kontakcie z przyjaciółmi i rodziną na całym świecie? Oczywiście. Ale warte czasu, wysiłku i codziennej energii spędzanej online zamiast „prawdziwego świata”? Nie jestem już taki pewien.
Czy wiesz, że po dwóch tygodniach (a czasem wcześniej) bycia MIA na Instagramie, Twitterze i Facebooku, wysyłają e-maile od znajomych bezpośrednio do Ciebie? Rozumiem, że jest to łatwy sposób na zwabienie zdystansowanych użytkowników z powrotem na ich konta, ale jest to również trochę przerażające, gdy próbujesz świadomie odciąć się od tego rodzaju bałaganu cyfrowego. Co ważniejsze, jest to krótkie przypomnienie, że bez względu na to, jak bardzo chcesz unikać mediów społecznościowych - jest to nieuniknione.
Marsz Kobiet w Nowym Jorku bez mediów społecznościowych wydaje się prawie niemożliwym zadaniem; tak bardzo, że moi przyjaciele prawie nalegają, abym przerwał swój post na cały dzień. Zbliżam się kilka razy, ale nigdy nie mogę zmusić się do tego. Prawda jest taka, że uwielbiam być w marszu, nie martwiąc się o to, co dzieje się w Internecie. Oprócz kilku niesamowitych zdjęć i lokalnych wiadomości, mój telefon był schowany na większość ośmiogodzinnego wydarzenia. Nie dlatego, że nie było wielu treści wartych udostępniania (i oglądania) w mediach społecznościowych przez cały dzień - po prostu działo się przede mną zbyt wiele, aby martwić się tym, czego mi brakowało.
Pod koniec czwartego tygodnia już prawie nie myślę o mediach społecznościowych. Przestałem bezmyślnie pisać facebook.com w przeglądarce i przesuwać palcem, by znaleźć aplikację IG na moim telefonie. Rano budzę się i idę prosto do CNN i NYTimes.com, aby uzyskać szybką aktualizację wiadomości i zwykle robię to dobrze, zanim pamiętam, że nie mogę zalogować się na żadne z moich kont społecznościowych. Tymczasem piszę lepiej, wysyłam więcej SMS-ów (jak w przypadku wiadomości osobistych zamiast postów na osi czasu) i spędzam więcej czasu z przyjaciółmi, niż kiedykolwiek wcześniej. Dzwonię do mamy w Kansas, aby powiedzieć jej, jak dumna byłaby z moich postępów, i natychmiast się dusi. „Ostatnim razem, gdy poszliśmy na obiad, byłeś dosłownie cały czas przy telefonie” - wyjaśnia. „Jedyne, co gorsze, to wcale cię nie widziałem”.
Ogólnie rzecz biorąc, to wyzwanie było niezwykle satysfakcjonujące. Nie tylko otworzyło mi oczy na moją osobistą zależność od mediów społecznościowych, ale pomogło mi zobaczyć z perspektywy osoby z zewnątrz, jak naprawdę wygląda uzależnienie od mediów społecznościowych. Przede wszystkim pozwoliło mi to właściwie zidentyfikować własne nawyki w mediach społecznościowych, głównie moją prawie kompulsywną potrzebę treści jednorazowych lub to, co trafnie nazywa Andrew Sullivan: moja choroba rozpraszająca uwagę.
Zdecydowanie najtrudniejszą częścią braku mediów społecznościowych w tym miesiącu było ciągłe poczucie, że brakuje mi wiadomości i wydarzeń społecznych. Byłem zaskoczony, jak bardzo tęskniłem za Facebookiem bardziej niż na jakiejkolwiek innej platformie, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że to właśnie tam byłem zużywa najwięcej treści: aktualizacje statusu, zdjęcia z brunchu, wydania muzyczne, nagłówki wiadomości i wszystkie losowe rzeczy pomiędzy.
Osobiście moja największa poprawa nastąpiła tam, gdzie miałam nadzieję: moją obecność. Przez ostatnie kilka tygodni, niezależnie od tego, czy byłem na obiedzie z przyjaciółmi, czy oglądałem telewizję z moim chłopakiem, byłem naprawdę tam—Dusznie i bez użycia rąk. To miesięczne wyzwanie wywarło już tak pozytywny wpływ na moje życie, a może przede wszystkim na ludzi wokół mnie.
Na początek dowiedziałem się, że ja i większość mojego pokolenia nie mogę usiedzieć spokojnie. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do luksusu rozpraszania uwagi, że całkowicie zapomnieliśmy, czy i kiedy naprawdę tego potrzebujemy. Oczywiście długie dojazdy do pracy i dni robocze przebiegają znacznie szybciej, gdy przeglądamy codzienne aktualizacje innych osób. Ale zbyt często takie zachowanie przenika do bardziej znaczących sytuacji - takich jak kolacje, spotkania, a nawet bardzo potrzebne odłączone osobiste przestoje.
Oto czego jeszcze się nauczyłem: media społecznościowe są obarczone konsekwencjami kulturowymi. Jest to nie tylko całkowicie nieuniknione (tak samo w wiadomościach, jak w naszym życiu osobistym), ale pod wieloma względami określa epokę, w której żyjemy. Kiedy z powodu okradziono celebrytów Snapchat posty, dzieci pobite Facebook na żywooraz główni przywódcy polityczni wybrani (częściowo) dzięki Świergot, czy istnieje coś takiego, jak brak mediów społecznościowych? To nie jest cień; to prawdziwa rozmowa o kulturze cyfrowej, w której żyjemy. Każdy, kto chce szczerze porozmawiać o swoich relacjach z mediami społecznościowymi, musi to potwierdzić.
Szczerze mówiąc, planuję pozostać z dala od mediów społecznościowych na dłużej. Pomyślałem, że z pewnością miesiąc będzie wystarczającą przerwą, aby moje priorytety online były proste, ale zamiast tego wydaje się, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Prawda jest taka, że bardzo podobało mi się zanurzenie w teraźniejszości dla odmiany; więc trudno sobie wyobrazić powrót do codziennego bombardowania innymi ludźmi. Teraz, kiedy tęsknię za kimś, po prostu wysyłam wiadomość tekstową, która im to mówi. Jeśli chcę wiedzieć, jak ktoś się miewa, dzwonię do niego i pytam. Jeśli poczuję niekontrolowaną potrzebę opublikowania uroczego zdjęcia moich królików ratunkowych, zamiast tego wysyłam wiadomość grupową. Nawet teraz, pod koniec tego wyzwania, jedyną nadzieją (oprócz aktualizacji mojego profilu) jest to, że ja nadal koncentrujcie się na tym, co dzieje się przede mną, i uczcie się, jak podkreślać i przedziały co nie jest.