Niedawno w Elements of Style redaktorka i projektantka wnętrz Erin Gates wymieniła rzeczy, które uważa za zakupy „Bez żalu” w swoim domu. Zmusiło mnie do myślenia, zarówno o rzeczach w moim domu, które kocham, jak io rzeczach, których mógłbym nie.
Chciałbym podzielić się z wami kilkoma refleksjami na temat mojej własnej podróży projektowej, aby rozwiązać ten problem "Bez żalu" orzech. Ale w komentarzach dziel się swoimi doświadczeniami. Przede wszystkim powiem, że popełniłem wiele błędów projektowych.
To są zdjęcia mojego pierwszego mieszkania po studiach; to było pierwsze miejsce, które naprawdę miałem okazję ozdobić. Wziąłem trochę pieniędzy, które wygrałem w konkursie na esej, i wydałem je w sklepach z artykułami używanymi, sklepach rzemieślniczych i sklepach ze sprzętem. Biurko było takie samo, jak moi rodzice kupili mi w trzeciej klasie; fotel został zakupiony na przykładowej wyprzedaży; podstawa drukarki była stolikiem nocnym mojego taty, gdy był dzieckiem; i moja mama i ja zrobiliśmy wszystkie poduszki. (Jeśli się zastanawiasz, klatka należała do moich cukierków, SallyField i Sophie.) Po tych zdjęciach wziąłem, kupiłem ramę łóżka, ale powiedzmy, że to mieszkanie nigdy nie osiągnęło szczytu elegancja.
Mogę spojrzeć na te zdjęcia i zobaczyć, że grafika ma niewłaściwą skalę, układ jest niezręczny, dywan jest za mały i istnieje wiele opcji, których na dzień dzisiejszy na pewno nie miałbym zrobiony. Ale żadnej z tych rzeczy nie nazwałbym „żałuję”. Byłem bardzo dumny z tego mieszkania i całej pracy, którą w niego włożyłem, i to był naprawdę mój pierwszy poligon doświadczalny dla pomysłów i osobistego stylu. Bez tych błędów opuściłbym kilka ważnych lekcji na swój temat. Modny? Nie, godne ubolewania? Nadal idę z nie.
To samo dotyczy mojego drugiego mieszkania, którym było kilka sypialni, które dzieliłem z chłopakiem kilka lat później. Zebrałem darmowe książki, kartki papieru (które uważałem za „sztukę”) i znaleziska, które wypełnia to miejsce. Patrząc na to teraz, jest rozklekotany i przeludniony, ale znowu, to był przypadek, w którym mogłem rozciągnąć swoje kreatywne nogi, dzięki naszym napiętym budżetom. Noc spędzona z dwustronną taśmą i stronami ze słownikami, zasłonami wykonanymi ze ściśniętych prześcieradeł, malowanie ramek do zdjęć w dolarach - wszystkie te rzeczy nauczyły mnie wartości robienia domu i robienia go mój własny.
Następnie przeprowadziłem się do Francji na kilka lat i sprzedałem prawie wszystko, co posiadałem. Mieszkałem w dwóch umeblowanych mieszkaniach, które były przytulne, ale zdecydowanie nie były w „moim stylu”. Wiedząc, że będę przeprowadzając się z powrotem do USA po ukończeniu moich stypendiów, nauczyłem się obniżać koszty i kupować tylko rzeczy, które naprawdę kochany.
Kiedy wróciłem do Stanów, miałem niewiele rzeczy, a kiedy wprowadziłem się do mieszkania mojego chłopaka, większość naszych mebli należała do niego. Żadne przestępstwo nie było zamierzone, ale większość jego mebli była z rodzaju „mieszkam sama i po prostu kupię ten zestaw”, a ja nie lubię zestawów wszelkiego rodzaju mebli. Kanapa była przepełniona i była tak głęboka, że nie mogłem postawić stóp na podłodze, kiedy na niej usiadłem. Ale ponieważ były to bardzo dobre meble, nawet jeśli nie był to całkowicie mój styl, nauczyłem się ich używać akcesoria, tkaniny i akcenty, dzięki którym przestrzeń będzie mniej kawalera, a bardziej „nas” Podkładka. Plus - i to był zmieniacz gier - po raz pierwszy miałem okazję malować i eksperymentowałem z ciemnymi kolorami w sypialni i jadalni.
Teraz mamy dom i nadal uczę się sztuczek i (jestem pewien) popełniam błędy, zdobywając nowe umiejętności, takie jak ujednolicenie palety kolorów na większej przestrzeni. Kiedy go kupiliśmy, dom był wypełniony funkcjami klasy budowlanej, których nie lubiliśmy, ale cena była odpowiednia i z czasem wiem, że zmienimy te rzeczy według własnych upodobań. To powolny proces, ale podoba mi się.
Podsumowując, są błędy, które popełniłem i rzeczy, w których zakochałem się w moim stylu zmieniło się, nie mogę powiedzieć, że „żałuję”. Żałowanie czegoś oznacza dla mnie utknięcie w przeszłości z tym. Myślę jednak, że błędy, takie jak te, które udostępniłem, mogą nauczyć nas czegoś o przyszłości. Jeśli już, to nauczyłem się, że ograniczenia mogą nas nauczyć nie tylko projektowania, ale także nas samych. W każdej przestrzeni miałem do czynienia z różnymi rodzajami ograniczeń: budżetem, przestrzenią, ograniczeniami właściciela, wiedząc, że to tymczasowe itp. I z każdym ograniczeniem pojawił się proces prób i błędów, który nauczył mnie, że błędy nie są po prostu w porządku - mogą być dobre. To wszystko jest częścią procesu wzrostu.
To powiedziawszy, wierzę, że może istnieć żal. Nie rozerwałem 100-letniej pracowni ani nie namalowałem muralu z lat dwudziestych XX wieku, ale gdybym kiedykolwiek popełnił takie akty, zdecydowanie uznałbym je za żałujące. Albo gdybym wydał dużo pieniędzy na remont, który się udał, mógłbym tego żałować. Więc jaka jest granica między żalem projektu a błędem projektu?