Jak wspomniałem we wcześniejszym poście Zabawne wspomnienia, pierwszy raz, kiedy prowadziłam kolację z okazji Święta Dziękczynienia, nie była szczególnie bezstresowa. Był rok 1994, byliśmy czterema dziewczynkami mieszkającymi w umeblowanym mieszkaniu w Dublinie i nie mieliśmy pojęcia. „Jasne” - pomyśleliśmy - „dlaczego nie zorganizować kolacji z okazji Święta Dziękczynienia dla ponad 20 amerykańskich studentów z wymiany i niektórych irlandzkich przyjaciół? Mamy mieszkanie i wszyscy mieszkają w akademikach. Jak trudne może to być?"
CIĘŻKO! Trudno znaleźć niezbędne składniki dla niektórych ulubionych wakacji. Trudno skoordynować potworną część wydarzenia. Trudno mieć co najmniej cztery osoby gotujące w małej kuchni z kuchenką z trzema palnikami. Trudno ugotować posiłek z losowo dobranym zestawem naczyń i talerzy zmontowanych przez lata wymiany studentów. CIĘŻKO!
Patrząc wstecz, byliśmy uroczo naiwni. Christine, Sarah, Tracey i ja zgodziliśmy się zapewnić miejsce, gorące strony (ziemniaki itp.) I ciasta. Inni ludzie zapisali się na indyka, chleb, talerze papierowe, napoje itp. Obudziliśmy się w czwartek rano, przekonani, że impreza odniesie ogromny sukces. A potem oczywiście wszystko zaczęło iść w dół…
Około 10 rano dziewczyna, która została zapisana, aby przynieść indyka, GOTOWANEGO indyka, o którym myślisz, pojawiła się ze świeżo oskubanym, zdecydowanie surowym indykiem od rzeźnika. Jakby to nie było wystarczająco złe, nawet nie została w pobliżu, żeby ugotować ten przedmiot - po prostu go podrzuciła, wyjaśniła, że nie może przegapić lekcji i nas opuściła! Przywołaj pierwsze z wielu telefonów do mojej ciotki (która mieszkała w Dublinie, ale była w pracy), aby spróbować dowiedzieć się o gotowaniu indyka.
Zrobiliśmy wszystko, co powiedziała (spłukując, opróżniając, nadziewając itp.), Ładnie włożyliśmy do garnka, a potem odkryliśmy, że jest za duży, by zmieścić się w piekarniku. Za wysoko, za szeroko, za głęboko - nie było mowy, żeby ptak został ugotowany w stanie nienaruszonym. Przywołaj kolejne długie wezwanie do mojej cioci. Nie lubię zbytnio pamiętać o całym procesie przecinania śliskiego wypchanego ptaka na pół nożem do chleba, kopania kolejnego gotowanie potrawy i przekonanie chłopców w mieszkaniu na dole, aby pozwolili nam skorzystać z piekarnika (oczywiście po wyczyszczeniu) - powiedzmy, że nie polecam to.
Do czasu, gdy cholerny indyk był w piecach, cały nasz harmonogram był opóźniony. Gorączkowo staraliśmy się pilnować indyka, obierać i gotować ziemniaki, przygotowywać pozostałe strony i robić placki od zera w tym samym czasie z jednym małym stolikiem i około półką wolnego miejsca dzielić. Wszystko, co pamiętam z tego procesu, to przekleństwa, krzyki i mąka wszędzie. O tak, i więcej połączeń z moją ciotką w czasie, gdy irlandzka firma telefoniczna pobierała opłaty za połączenia lokalne.
Gorączkowo rzuciliśmy na imprezowe ubrania, gdy pierwsi goście zadzwonili do brzęczyka przy drzwiach wejściowych - dzięki Bogu za cztery strome schody, które dały nam czas na wykonanie makijażu. Ponieważ nasze małe mieszkanie było pełne ludzi i ich wkładu w posiłek, szaleńczo podnosiliśmy i w dół po schodach, sprawdzając połówki indyka, aby sprawdzić, czy można je ugotować (bez wygodnych wyskakujących timerów, które mogłyby nam pomóc na zewnątrz). Zanim zdecydowaliśmy się nakarmić ptaka, ludzie byli dobrze nasmarowani i wystarczająco głodni, aby nie komentować jego wątpliwego wyglądu, i byliśmy tak zmęczeni, że po prostu nas to nie obchodziło.
Mimo wszystko ostatecznie świetnie się bawiliśmy. Mieliśmy jedzenie, przyjaciół i radość z wakacji spędzonych w grupie, mimo że wszyscy byliśmy daleko od domu. Nasi irlandzcy przyjaciele uwielbiali to doświadczenie, nasz dziwny indyk Franken nikogo nie zabił, a kiedy skończyliśmy noc w naszym lokalnym pubie, irlandzki chłopak, w którym się zakochałem, powiedział mi, że mnie lubi.
Więc tak, w końcu impreza zakończyła się sukcesem, choć przyznam, że nigdy nie gotowałem indyka!