W ubiegłym miesiącu minęła piąta rocznica śmiertelnego, niszczycielskiego szaleństwa Superstorm Sandy w Nowym Jorku i New Jersey, w którym zginęło 157 osób, a po tym spowodowało szkody o wartości 50 miliardów dolarów. Niestety, Nowy Jork jest wciąż nieprzygotowany na coraz bardziej prawdopodobną klęskę powodziowąi należy do miast USA najbardziej zagrożonych wzrostem poziomu morza w nadchodzących dziesięcioleciach.
ZA nowa analiza Zillow odkrył, że prawie 2 miliony amerykańskich domów wartych blisko 1 biliona dolarów zostałyby utracone, gdyby poziom mórz wzrósł średnio o sześć stóp. Teraz wody nie będą rosły równomiernie i nie ma gwarancji, że wzrosną tak bardzo lub bardzo szybko. Ale to realistyczne oszacowanie na koniec stulecia, jeśli niewiele lub żadne działania nie zostaną podjęte w celu zmniejszenia emisji. (ZA Badanie z 2015 r szacuje się, że dotychczasowe całkowite emisje są już wystarczające, aby w odpowiednim czasie zablokować wzrost poziomu morza o około 5 stóp).
Punktem zerowym dla tego zagrożenia jest Miami, w którym prawie jedna czwarta (24,2%) wszystkich domów może być pod wodą pod koniec tego wieku. Ponad 37 000 domów w samym Miami Beach - pełne
78% sąsiedztwao wartości 33 miliardów dolarów - byłby podwodny, gdyby poziom mórz wzrósł o sześć stóp.W rzeczywistości pięć z dziesięciu miast USA z najbardziej zagrożonymi domami (i osiem z 20 najlepszych) znajduje się na Florydzie. Między nimi prawie milion rezydencji na Florydzie o wartości ponad 380 miliardów dolarów jest zagrożonych zalaniem do 2100 roku.
Ale to nie tylko problem Florydy. Według analizy Zillowa w Nowym Jorku zagrożonych jest 180 267 domów - czyli 123,2 miliarda dolarów - w Bostonie 52.694 domy o wartości 42,7 miliarda dolarów są zagrożone wyższym poziomem morza. A ponad połowa (56,6%) wszystkich domów w Upper Township, N.J., byłaby w wodzie przy wzroście o sześć stóp poziomu morza, co spowodowałoby utratę wody o 29,3 miliarda dolarów.
Raport Zillow pokazuje, że choć większość przewidywanych strat w nieruchomościach uderzyłaby w drogie mieszkania na nabrzeżach śródmieścia i domy wakacyjne przy plaży, których można się spodziewać, podnoszące się morze poziomy spowodowałyby również wiele dewastacji również dla przeciętnych właścicieli domów: dwie trzecie domów zagrożonych znajduje się na przedmieściach, a 61% wyceniono według średniej ceny za ich powierzchnię lub poniżej.
To kłopotliwe z kilku różnych powodów. Po pierwsze, właściciele domów o niskich i średnich dochodach mają o wiele więcej majątku w swoich domach niż zamożni, którzy generalnie posiadają więcej akcji i innych inwestycji. Mieszkańcy drogich miast mogą skorzystać ze stanowych, federalnych lub miejskich działań łagodzących, takich jak różne zapory morskie i bariery sztormowe Nowy JorkI BostonPorty.
W 2016 r. Główny ekonomista Freddie Mac Sean Becketti ostrzegł, że zmiany klimatu mogą się pojawić jeszcze większe zagrożenie dla gospodarki niż kryzys mieszkaniowy. Ponieważ bogactwo większości Amerykanów jest uwięzione w kapitale własnym, stwierdził: „Jeśli te domy staną się nieubezpieczone i nie będą zbywalne, wartości domów spadną, być może do zera. W przeciwieństwie do [kryzysu mieszkaniowego] właściciele domów nie będą oczekiwać, że wartości ich domów kiedykolwiek odzyskają ”. Bez sensu powiedział, że całe społeczności mogą zniknąć lub rozwikłać się i trudno będzie określić czas takiego zdarzenia - czy wartości będą stopniowo spadać w miarę zbliżania się oceanu, czy spadają, gdy za pierwszym razem zostanie uznany dom w pobliżu nieubezpieczony.
To naprawdę okropne rzeczy. A jednak nie powstrzymuje ludzi przed kupowaniem nieruchomości nadbrzeżnych lub nisko położonych wraz ze wzrostem porzucenia. Co może to zmienić, Redfin główna ekonomistka Nela Richardson powiedziała mi, że to seria niszczycielskich burz. „Ale widzieliśmy to z Hurricane Sandy i innymi naprawdę niszczycielskimi burzami, że po kilku latach programiści wracają i budują w tych samych niebezpiecznych obszarach” - powiedziała.
Jednym z powodów jest Krajowy Program Ubezpieczenia Powodziowego. Ostatni odcinek „Last Week Tonight with John Oliver” zagłębił się w mokre działania federalnego programu ubezpieczeń powodziowych, który w rzeczywistości dotuje właścicieli domów, którzy kupują na obszarach podatnych na powódź.
Obecnie ubezpieczenie powodziowe jest dość drogie, ale nie jest tak drogie, jak powinno być, biorąc pod uwagę ryzyko katastroficznych szkód: 90% roszczeń FEMA związanych z klęskami żywiołowymi dotyczy powodzi.
Program miał dobre intencje i miał na celu ochronę właścicieli domów na obszarach przybrzeżnych lub nad rzeką przed utratą wszystkiego, ponieważ prywatne ubezpieczenie ich nie obejmowałoby. Ale badania wykazały, że subsydiowane ubezpieczenie przeciwpowodziowe zachęca ludzi do życia i budowania na obszarach wysokiego ryzyka kosztem innych podatników.
„Historycznie nie było wielkiego boomu budowlanego na Cape Cod, dopóki nie było ubezpieczenia od powodzi wprowadzone ”- powiedział Peter MacDonald, współwłaściciel i doradca ds. ryzyka w Murray i MacDonald Insurance w Falmouth, Mass. „Wcześniej nie można było budować, dopóki nie płacono gotówką, było to zbyt ryzykowne. Ale kiedy już będziesz miał ubezpieczenie od powodzi, banki powiedzą: „Tak, możemy pożyczyć ci pieniądze”.
Program od lat jest niewypłacalny, wypłacając więcej, niż przyjmuje. Podjęta przez Kongres w 2012 r. Próba lepszego dostosowania stawek ubezpieczenia od powodzi do ryzyka leżącego u podstaw zaciętej reakcji; znaczna część prawa została uchylona rok później. „Ludzie żyjący na obszarach zalewowych tak naprawdę nie ponosili pełnego kosztu ryzyka powodziowego” - powiedziała Ellen Douglas, profesor hydrologii na University of Massachusetts Boston. „A kiedy firmy ubezpieczeniowe muszą wówczas podnieść składki, aby odzwierciedlić pełny koszt ryzyka, może to być szok - często więcej niż właściciele domów w tych obszarach mogą sobie pozwolić. To prawdziwa zagadka ”.
Richardson dostrzega pokusę nadużycia. „Istnieje pewien problem motywacyjny. Gdyby nabywcy domów, miasta i samorządy musiały całkowicie zinternalizować rzeczywiste ryzyko, mogliby dokonać różnych wyborów - powiedziała. „Ale dopóki rząd w pewnym sensie wspiera je, nie ma większego prawdopodobieństwa, aby ryzyko zmiany klimatu uwzględniono w decyzjach dotyczących zakupu domu”.