Nie wiesz, jak ważne są twoje marzenia, dopóki ich nie będziesz mieć. Nie, nie mówimy o depresji ani ennui - mówimy o dosłownym śnie bez snów i nowe badanie mówi, że jako społeczeństwo wspólnie zapoczątkowaliśmy epidemię „pozbawienia snu” proporcje.
Nowe badania psychologa z University of Arizona, Rubina Naimana, koncentrują się na utracie snów i wynikającym z tego kryzysie zdrowia publicznego, że brak snu REM powoduje nas ogólnie. Spowodowane połączeniem czynników stylu życia, używania substancji, zaburzeń snu oraz „pośrednio lekceważącym podejściem do wartości i znaczenia snów”, artykuł Naimana zatytułowany Dreamless: The Silent Epidemic of REM Sleep Loss - to otwierające oczy (przeznaczone na kalambur) spojrzenie na niezamierzone konsekwencje braku doceniania dobrego snu lub niepriorytetowania go w taki sam sposób, w jaki obsesyjnie podchodzimy do wydajności.
Polecane w tym tygodniu na The Cut (wraz z pełną i szczegółową analizą pracy, którą warto przeczytać), Naiman definiuje sny na podstawie tego, co dzieje się w ich nieobecność: drażliwość, depresja, przyrost masy ciała, omamy, nadżerka rozumu, pamięć i funkcje układu odpornościowego oraz utrata duchowość. Jednocześnie zauważa, że wiemy o tych konsekwencjach od lat 60. XX wieku, kiedy naukowcy przeprowadzili eksperymenty pozbawiające wiedzy pacjenci tylko ze snu REM stwierdzili, że pacjenci doświadczyli takich samych katastrofalnych skutków ubocznych, jak ci, którzy stanęli wobec całkowitego snu pozbawienie.