„Obudziłem się o 01:11 w stosunku do kobiecego głosu” - wspomina Annie Wilder. „Nadeszło z pokoju mojej córki, ale to nie była Molly.”
Głos, który Annie usłyszała tydzień po przeprowadzce do swojego nowego domu, w kwietniu 1994 r., Był niezwykle głośny i niemożliwy do zrozumienia, prawie tak jak w słowach brak samogłosek. Trwało to tylko kilka minut, ale wystarczyło, by napełnić ją strachem.
Potem ze ściany za Annie dobiegł głośny dudniący dźwięk. Opisuje to jako ogłuszające i natarczywe i mówi, że instynktownie zakopała się pod przykryciem ze strachu. Minęło jedenaście minut, zanim zebrała się na odwagę, by wstać, złapać dzieci i uciec. Ale gdy tylko usiadła, walenie ustało.
Wtedy doszła do przerażającego wniosku: „Obserwuje mnie”.
Annie spojrzała na ponad 60 domów, zanim znalazła „ten”. Chciała stabilizatora z historią, ale także takiego, który miałby dość miejsca dla swojej 16-letniej córki Molly i 14-letniego syna Jacka. Tak więc w mroźny marcowy dzień w 1994 r. - trzy tygodnie przed datą wyprowadzki swojego ówczesnego domu - czuła się optymistycznie, gdy podjechała do wiktoriańskiego domu w Sibley w stanie Minnesota, który został zbudowany w latach 70. XIX wieku.
Jej pośrednik ostrzegł ją, aby nie pokładała nadziei. Przede wszystkim dom był w sprzedaży od sześciu miesięcy. Potem była notatka z listem informująca potencjalnych nabywców domów, aby mogli wejść tylnymi drzwiami, a nie frontem.
„Gdy tylko weszliśmy do środka, było tak, jakbyśmy wkroczyli w inny świat i czas się zatrzymał” - mówi Annie. Opisuje ten nowy świat jako ciężki, cichy i stary. W pierwszej chwili pomyślała, że po posiadłości krąży smutny duch. Jej pośrednik też musiał to poczuć, ponieważ po wejściu do środka spytała: „Chcesz, żebym sprawdził, czy poprzedni właściciel zmarł w domu?”
Okazuje się, że prawie to zrobił. Nazywał się Leon Kuechenmeister, a sąsiedzi Annie mówią, że rok wcześniej miał udar lub zawał serca w domu. Został zabrany do pobliskiego szpitala i nigdy nie odzyskał przytomności przed śmiercią 15 sierpnia 1993 r. Przez dziesięciolecia mieszkał w wiktoriańskim domu z żoną, zanim zaczęła wykazywać objawy demencji i przeniosła się do domu opieki, podczas gdy Leon nadal mieszkał sam. Jedyna córka Leona podzieliła się tymi informacjami z Annie podczas jej zamknięcia, 15 kwietnia 1994 r.
„Powiedziała mi, że„ dom cię wybrał ”- mówi Annie. „Zapytałem, co ma na myśli, a ona wyjaśniła, że dom jest na rynku przez sześć miesięcy bez ofert, a następnie w ciągu tygodnia otrzymali trzy oferty. Powiedziała: „Zapytałam tatę, którą ofertę wybrać, a on kazał mi wziąć twoją - chociaż twoja nie była najwyższa”.
Dla Annie było jasne, że córka Leona wierzyła, że duch jej ojca jest nadal obecny. Oczywiście Annie miała podobne instynkty i po nauce Leona „wybrała” ją, Annie miał nadzieję, że przywita ją w domu i że czeka tylko na swoją żonę, aby dołączyła do niego w życie pozagrobowe.
„Czułem się, jakbym czasem był obserwowany, ale myślałem, że mogę sprawić, by było moje i że przyniosę moje energia w domu pokazałaby mu, że planuję traktować go i dom z szacunkiem ”, Annie mówi.
Właśnie dlatego, gdy tydzień po przeprowadzce usłyszała groźne walenie w ściany, była zmieszana. Kolejny powód do niepokoju: głos, który ją obudził, był głosem kobiety i, o ile wiedziała, Leon był jedynym duchem w domu. „Wtedy wiedziałem, że jest więcej niż jeden duch”. Później dowie się, że Leon był daleki od jedynego ducha wędrującego po korytarzach.
Następnego ranka Annie poczuła ulgę i rozczarowanie, gdy jej dzieci powiedziała jej, że poprzedniej nocy nic nie słyszały. Nadal jednak cały dzień starała się dowiedzieć, co się dzieje z jej domem, miejscem, w którym zdecydowała się zamieszkać do końca życia.
Jej badania nauczyły ją, że istnieją dwa rodzaje duchów: te, które są związane z Ziemią i opuściły swoje ciało fizyczne ciała, ale mają niedokończone sprawy, które uniemożliwiły im przejście, oraz tych, którzy w pełni przeszli nad.
Leon był tym pierwszym, ale Annie nie wierzyła już, że jego niedokończone interesy polegają po prostu na pilnowaniu domu i czekaniu, aż dołączy do niego żona. Annie zaczęła się zastanawiać, czy nie zdenerwowało go zdjęcie mebli z sypialni. A jeśli to potrójne ściany, ona rozerwała. A może po prostu planował zamieszkać w swoim domu, dopóki nie przyłączy się do niego żona, a trzyosobowa rodzina, w której regularnie przychodzili i wychodzili, nie była jego ideą spokoju.
Dopiero elektryk odwiedził dom Annie tydzień po tym, jak usłyszała dudniący dźwięk, który poskładała. Poszedł do piwnicy, szukając skrzynki z bezpiecznikami. Podczas inspekcji elektryk natknął się na kryjówkę. Tam Leon zrobił sejf z dwóch puszek po kawie i sznurowadła i schował go w fajce. Wewnątrz znajdował się akt domu, srebrne i złote monety oraz koperta wypełniona gotówką w wysokości 4800 $. Na kopercie pisał ręcznie, kiedy wkładał pieniądze i je wyciągał.
„Po raz pierwszy mogłam odnosić się do niego jako osoby, którą był w życiu i dało mi to prawdziwą empatię” - mówi Annie. Elektryk powiedział, że technicznie odkąd była właścicielem domu, pieniądze należały do niej, ale Annie o tym wiedziała był niedokończonym interesem Leona i musiała natychmiast zwrócić go jego rodzinie - to noc.
Ponieważ pośrednik w handlu nieruchomościami Annie miał związek z rodziną Leona, dała to jej, aby dać rodzinie. Jednak córka Leona była tak wdzięczna, że zatrzymała się w domu, aby osobiście podziękować Annie za zwrot pieniędzy.
Tej nocy Leon odwiedził Annie w jej sypialni. Znów usłyszała łomotanie i obudziła się, by znaleźć starszego, silniejszego mężczyznę, o którym wiedziała, że to Leon. „Prawie rozpłynęłam się ze strachu, ale pomyślałam, że musi tu być, by powiedzieć„ dziękuję ”, a potem pójdzie w stronę światła - mówi.
Tyle że Leon nie chciał wychodzić. Wszedł do jej pokoju i natychmiast Annie mówi, że mogłaby ukryć jego samotność i zamieszanie. Potem próbował się z nią wdrapać do łóżka. „To nie było seksualne, chciał po prostu połączyć się z inną osobą, ale powiedziałem mu„ nie ”i natychmiast zniknął”.
Choć było to dla niej przerażające, było to również pocieszające. „Opadłam z powrotem na łóżko, gdy zniknął, poczuł strach i szok, ale część mnie poczuła ulgę i pomyślała:„ Wiedziałam, że ten dom jest nawiedzony ”- mówi Annie.
To nie był ostatni raz, kiedy Annie widziała Leona. W ciągu ostatnich 23 lat Annie powiedziała, że został sojusznikiem i przyjacielem w świecie duchów. „Pomaga chronić ten dom, a my pracujemy razem, aby się nim zająć, ponieważ jest to dom niezwykły energetycznie z dużą ilością aktywności duchowej” - mówi.
Najwyraźniej Leon zdawał sobie sprawę z nawiedzeń domu, gdy żył. Annie nauczyła się przez lata, że trzymał religijne medale i symbole w całej sypialni, aby uchronić się przed duchami. A kiedy usłyszał dźwięki, które mu się nie podobały, walił w ściany - to ten sam dźwięk, którego Leon teraz używa z drugiej strony, aby ogłosić swoją obecność.
Annie mówi, że Leon opisuje dom jako Grand Central Station dla duchów, z wieloma bramami i portalami dla innych istot, i że Leon jest dyrygentem stacji. Jego rolą jest eskortowanie duchów, które nie należą, ale pozwolenie tym nie szkodzi.
Nawet syn Annie, Jack, przez lata wypracował własną umowę z Leonem: „Mam nieporozumione zrozumienie z Leonem, że nie będę mu przeszkadzał i że mi nie przeszkadza”, mówi. „Zawsze przypominam ludziom, że żywa osoba ma przewagę w każdym spotkaniu, więc nie ma się czego bać”.
Wraz z Leonem niektórzy z najczęstszych gości Annie to „Siostry Duchów”, które widziała w długich białych sukienkach z fryzurami pompadour. Dziewczyny mieszkały w domu, gdy były młode na początku XX wieku, co Annie była w stanie wyśledzić po znalezieniu podpisu dla „Julii Hartnett” na plakacie na drzwiach w piwnicy.
Po napisaniu Annie House of Spirits and Whispers: The True Story of a Haunted Housezaczęła organizować przyjęcia z herbatą dla osób, które chciały odwiedzić. Siostry często czują się podczas tych spotkań, jak Annie mówi, że lubią pomagać w zabawie.
Ale Annie przez lata kontaktowała się z dziesiątkami duchów i spodziewa się, że będzie nadal spotykać więcej, podobnie jak jej dzieci i jej obecnie mąż Dudley, który jest wierzący. „Zapraszam do mojego domu ludzi, którzy będą traktować mnie, duchy i świat duchów z szacunkiem, aw zamian oczekuję tego samego od duchów” - mówi.
Jeśli nie wierzysz w twierdzenia Annie lub jej rodziny, nie ma sprawy. „Myślę, że każdy ma prawo wierzyć we wszystko, w co chce wierzyć” - mówi Annie. „Nie próbuję zmieniać zdania”. Ale Leon z pewnością zmienił zdanie na przestrzeni lat.
„To, czego się nauczyłem, to jedno straszne doświadczenie, które nie oznacza życia w nawiedzeniu” - mówi. „Pracuję, aby przywrócić równowagę i oczyścić energię w moim domu po każdej walce, niezależnie od tego, czy jest ona spowodowana przez istoty fizyczne, czy duchowe” - mówi - i nie chciałaby tego w żaden inny sposób. „W tym momencie nie wyobrażam sobie życia w nie nawiedzonym domu - myślę, że byłoby zbyt pusto!”
Od:Dobre sprzątanie w USA